W tym artykule dowiesz się o:
Brooklyn Nets - 6. miejsce na Wschodzie
Nie mogło być inaczej. Bez cienia wątpliwości to właśnie ekipa z Nowego Jorku jest największym zaskoczeniem, jeśli o wschodnią część Stanów Zjednoczonych chodzi. Przez sezonem chyba naprawdę mało kto spodziewał się, że Nets będą w walce o czołową ósemkę. Dość powiedzieć, że wątpili w to nawet... niektórzy z graczy. - Szczerze mówiąc, to gdy podpisywałem z klubem kontrakt w lipcu, nie spodziewałem się, że będziemy walczyli o play-offy - wyznał niedawno Ed Davis (na zdj. z numerem 17).
Czytaj także: Isaiah Thomas pięknie powitany w Bostonie
Podopieczni Kenny'ego Atkinsona są jednak na najlepszej drodze ku temu, aby zagrać w fazie posezonowej. Ekipie lideruje D'Angelo Russell, wspierany w głównej mierze przez Spencera Dinwiddie'ego, Carisa LeVerta i Joe Harrisa - tegorocznego triumfatora konkursu rzutów za trzy podczas All-Star Weekend. Nets muszą się jednak mieć na baczności, gdyż nie są jeszcze pewni play-offów i w ostatnich 10 meczach będą musieli bronić swojej pozycji przed Orlando Magic i Charlotte Hornets.
Denver Nuggets - 2. miejsce na Zachodzie
Tutaj sytuacja wygląda zgoła inaczej niż w przypadku Netsów. Koszykarze ze stanu Kolorado byli bowiem uważani za wręcz murowanych kandydatów do awansu do fazy play-off, ale naprawdę trudno było przypuszczać, że po 69 rozegranych spotkaniach będą mieli dokładnie taki sam bilans jak Golden State Warriors - 47-22. A tak właśnie jest!
Koszykarze Mike'a Malone'a przez pewien czas nawet liderowali konferencji Zachodniej, ale później zostali dogonieni przez mistrzów. Teraz jednak znów są z nimi na równi i sytuacja do końca sezonu nadal jest otwarta. W ekipie "Bryłek" wszystko gra wręcz idealnie. Nikola Jokić notuje najlepszy sezon w dotychczasowej karierze, podobnie zresztą jak Jamal Murray.
Ponadto olbrzymią rolę ogrywają Gary Harris, Will Barton i Paul Millsap. Wsparcie pożytecznymi zadaniowcami, grają na tyle skutecznie, że za swoimi plecami mają obecnie Rockets, Thunder, Blazers czy Jazz. Kto by się spodziewał?
San Antonio Spurs - 5. miejsce na Zachodzie
O drużynie z Teksasu więcej pisaliśmy tutaj. Zawodnicy dowodzeni przez Gregga Popovicha tym razem mieli "na pewno" nie znaleźć się w czołowej ósemce. Zachód robi się przecież coraz silniejszy, a oni stracili cały swój trzon w osobach Kawhiego Leonarda, Danny'ego Greena, Tony'ego Parkera i Manu Ginobiliego. W ich miejsce przyszli co prawda inni, ale jedynie od DeMara DeRozana i Marco Belinelliego można było wymagać więcej ze względu na ich doświadczenie. Okazało się, że Spurs, to jednak Spurs.
"Ostrogi" sezon zaczęły ostrożnie, ale w chwili obecnej notują rewelacyjną serię, dzięki której są już w Top5 Zachodu! W ostatnim czasie SAS uporali się z Nuggets, Warriors, Bucks, Celtics czy Blazers, a więc przypadku nie ma. Po prostu jest dobra forma, która idzie w parze z wynikami.
Popovich kolejny raz udowadnia, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i bez względu na to, jakich ma wykonawców, zawsze złoży z nich skład na play-offy. Jeśli Spurs faktycznie się w nich znajdą, będzie to dla nich 22 z rzędu udział w fazie posezonowej, a takiej serii nie ma w lidze absolutnie nikt!
Los Angeles Clippers - 8. miejsce na Zachodzie
Przyjście LeBrona Jamesa do Los Angeles Lakers spowodowało, że Clippers znów stali się tą mniej interesującą drużyną w Mieście Aniołów. Wiele mówiło się, że bez wielkich gwiazd zespół Doca Riversa nie ma żadnych szans na play-offy i znów stanie się nudny. Polskich fanów jednak interesował, ze względu na Marcina Gortata, ale Polaka nie ma już w składzie, gdyż został zwolniony w lutym. Od samego początku rozgrywek Clipps jednak jakby szli na przekór wszystkim.
Od początku liderem zespołu był świetnie grający skrzydłowy Tobias Harris, ale w wymianie został on oddany do Filadelfii. Wówczas wydawało się, że sezon będzie można spisać na straty, ale nic z tego. W ostatnich tygodniach ekipa z Los Angeles gra po prostu rewelacyjnie, jak na to, kogo ma w składzie, a gwiazd naprawdę próżno tam szukać.
Jest za to monolit na czele z najlepszym rezerwowym w lidze Lou Williamsem, Danilo Gallinarim, kapitalnym w tym sezonie Montrezlem Harrellem i Landrym Shametem. Cóż, nie są to nazwiska najbardziej rozpoznawalne w lidze, ale jak widać, nie to jest najważniejsze. I to nawet na silnym Zachodzie.
Sacramento Kings - 9. miejsce na Zachodzie
Wiele wskazuje na to, że Sacramento Kings nie awansują jednak do fazy play-off. Wyprzedzający ich bezpośrednio LA Clippers mają bowiem bilans 41-30, podczas gdy Królowie na swoim koncie uzbierali dotychczas 34 zwycięstwa i 35 porażek. Mimo wszystko nie można przejść obojętnie obok tego, co prezentuje w tym sezonie zespół, który przez ostatnie lata był po prostu pośmiewiskiem ligi.
Niezrozumiałe decyzje kadrowe, wynikające ze złego zarządzania, ciągłe poszukiwania nowych rozwiązań na ławce trenerskiej, ale wydaje się, że w końcu w Sacramento nadszedł czas stabilizacji. Oby. Do pewnego momentu Kings plasowali się w ósemce, ale ostatnio wyraźnie zwolnili, tym niemniej całościowo sezon w ich wykonaniu i tak należy ocenić na plus. Za swoimi plecami mają bowiem takie ekipy jak Timberwolves, Lakers czy Pelicans, a przed sezonem zapewne niewielu na to stawiało.
Trener Dave Joerger bardzo dobrze poukładał swoje klocki i w niezłych wynikach nie przeszkodził mu nawet brak na początku rozgrywek Bogdana Bogdanovicia. Wyraźnym liderem jest Buddy Hield, który otrzymuje odpowiednie wsparcie od rozgrywającego De'Aarona Foxa, podkoszowych Willie Cauley-Steina i Marvina Bagleya, który okazał się dobrym draftowym wyborem. Po powrocie po kontuzji swoje dokłada także wspomniany Bogdanović. W tym sezonie zatem play-offów raczej na pewno w Sacramento nie zobaczą, ale jeśli nie dojdzie tam znów do nerwowych ruchów, być może za rok sztuka ta wreszcie się im powiedzie.