To nie jest - pod względem wyników - najlepszy okres dla Anwilu Włocławek. Zespół w niedzielę poniósł trzecią porażkę z rzędu. Do pogromców Anwilu obok Asseco Arki Gdynia, Czarnych Słupsk dołączył King Szczecin, który do niedzielnego spotkania przystąpił osłabiony brakiem Amerykanów: Jaya Threatta i Malachiego Richardsona (obaj chorzy). U włocławian zabrakło z kolei generała Kamila Łączyńskiego (kontuzja kostki).
I trzeba sobie powiedzieć wprost, że jego brak był bardzo widoczny, gra Anwilu - zwłaszcza w pierwszej połowie - kompletnie się nie kleiła, włocławianie popełnili mnóstwo strat, po których stracili sporo punktów. W pewnym momencie szczecinianie osiągnęli nawet przewagę 21 punktów, świetnie funkcjonował cały zespół Kinga, a liderami byli Filip Matczak (przejął rolę rozgrywającego), Sherron Dorsey-Walker i Stacy Davis.
- Przespaliśmy pierwszą połowę - komentuje Sebastian Kowalczyk, który zastąpił Łączyńskiego w wyjściowym składzie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pudzianowski świętował urodziny. Jak? Tego się nie spodziewaliście
Po przerwie Anwil obudził się, zaczął grać agresywniej w obronie, a w ataku poprawił się ruch piłką, a co za tym idzie skuteczność. Właśnie dzięki takiej grze włocławianie jeszcze do niedawna byli liderami polskiej ekstraklasy. Cechowała ich twarda defensywa i duża skuteczność w ataku - zarówno po indywidualnych zagraniach, jak i po zespołowych akcjach z udziałem większej liczby zawodników.
- Zaczęliśmy bardzo powoli. W pierwszej kwarcie popełniliśmy chyba sześć strat - na wyjeździe oznacza to - 10 punktów, może nawet więcej. W drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinno to wyglądać przez cały mecz. Doprowadziliśmy do tego, że wygrywaliśmy jednym punktem. W takim momencie jedna akcja może zadecydować o wyniku starcia - komentuje Przemysław Frasunkiewicz.
Anwil po rzucie Jamesa Bella wyszedł na prowadzenie (76:75), ale od tego momentu stracił siedem punktów z rzędu i... przegrał mecz. Przez prawie 180 sekund włocławianom nie udało się przeprowadzić skutecznej akcji, znów o sobie dały znać straty (17 w całym meczu).
- Z drugiej połowy jestem zadowolony. W pierwszej ulegliśmy naciskowi, takiemu pchaniu. Patrzyliśmy, rozglądaliśmy się. Zamiast również grać w rugby cofnęliśmy się. Po przerwie też zaczęliśmy grać w ten sposób i mamy tego wynik. 17 naszych strat też z pewnością nie pomogło - zauważa Frasunkiewicz.
Transfer o krok
Z naszych informacji wynika, że Anwil Włocławek jest bardzo blisko przeprowadzenia transferu Polaka. Nie jest to zaskakujący ruch, bo trener Przemysław Frasunkiewicz już od dawna wspominał o tym, że zespół potrzebuje wzmocnienia polskiej części składu, jeśli chce być konkurencyjny w walce o mistrzostwo kraju.
Z Jakubem Garbaczem na przełomie grudnia i stycznia się nie udało, bo ten wybrał ofertę Arged BM Stali, choć w pewnym momencie wydawało się, że koszykarz trafi do Włocławka. Nawet w Anwilu mieli wstępne zapewnienie, że tak właśnie się stanie. Był niedosyt, ale rozpoczęto poszukiwania innego Polaka.
Nie jest tajemnicą, że na liście był Bartłomiej Wołoszyn, który - po rozmowach z trenerem Frasunkiewiczem - ostatecznie odmówił włocławianom (więcej o tym mówił --> TUTAJ). Inną opcją był... Michał Nowakowski, który już przed sezonem był przymierzany do Anwilu Włocławek. Trener Frasunkiewicz od dawna jest fanem jego boiskowej inteligencji i umiejętności. Strony rozmawiały ze sobą kilka razy, ale nigdy nie udało się nawiązać współpracy.
Teraz - jak słyszymy - jest bardzo blisko. Sprawa znacząco przyspieszyła po porażce Anwilu w Szczecinie. Jego obecny pracodawca wie o planach klubu z Włocławka, wyraził zgodę (po ustaleniu kwoty wykupu), a do załatwienia pozostały jedynie formalności. Dla koszykarza będzie to powrót do Włocławka po czterech latach, w sezonie 2017/2018 reprezentował barwy Anwilu, z którym zdobył wtedy mistrzostwo Polski. Był ważną postacią zespołu Igora Milicicia.
Niewykluczone, że Nowakowski w koszulce Anwilu zagra już w czwartkowym spotkaniu z Kingiem Szczecin w Suzuki Pucharze Polski. Możliwy jest też powrót Kamila Łączyńskiego po urazie stawu skokowego.
CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
To on mógł wzmocnić Anwil. "Dziennikarz pisał do żony"