Drużyna z Radomia była o krok od sprawienia wielkiej sensacji i pokonania Enei Zastalu BC Zielona Góra. Ostatecznie po dogrywce 92:89 wygrali wicemistrzowie Polski, jednak HydroTruck zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. W szeregach gospodarzy dało się zauważyć dumę z postawy w starciu z faworyzowanym rywalem, ale i spory niedosyt. W trzeciej kwarcie miejscowi prowadzili bowiem szesnastoma punktami.
Zaangażowanie i fantastyczne serce do walki pomimo braków kadrowych
Na początku swojej wypowiedzi Marek Popiołek pogratulował zielonogórzanom. - Nigdy nie jest łatwo przegrywać taką różnicą punktów, a mimo to mieć determinację, aby mecz zwyciężyć. Byli odrobinę lepsi i wygrali - przyznał trener HydroTrucku. - Jestem bardzo dumny ze swoich zawodników, robimy duże postępy z tygodnia na tydzień, zawodnicy wykazali się ogromnym zaangażowaniem i fantastycznym sercem do walki. Nie jest łatwo grać przeciwko tak agresywnej, mocnej fizycznie obronie Zastalu, gdzie mają na każdej pozycji bardzo atletycznych zawodników i ten skład jest głęboki - podkreślił.
- My w tym mocno okrojonym składzie nie szukaliśmy wymówek, chcieliśmy ten mecz wygrać i tak do pewnego momentu on się układał, kiedy w drugiej połowie uzyskaliśmy wysoką przewagę - kontynuował Popiołek. - Szkoda, że w czwartej kwarcie nasz atak był nie tak płynny, jak byśmy chcieli. Niestety, dało też o sobie znać zmęczenie, to jest normalne przy tak twardym meczu i przy tak krótkiej rotacji. Ostatnie rzuty były zbyt krótkie, nogi zawodników były zmęczone, przez co rzuciliśmy tylko 12 punktów w czwartej kwarcie - nie ukrywał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
Wyciągną wnioski z porażki i wykorzystają je w kolejnych meczach
HydroTruck przegrał walkę na tablicach. Zastal zgarnął 47 piłek, w tym 14 w ofensywie, także w najważniejszych momentach spotkania. - Oczywiście zbiórki w ataku to osobna kwestia. W samej końcówce zawodnicy Zastalu przeważyli fizycznością i na każdej pozycji byli od nas więksi oraz silniejsi - zaznaczył Popiołek.
- Było bardzo blisko, ale nie zmienia to sposobu, w jaki pracujemy. Ja do znudzenia będę powtarzał, że wykorzystujemy każdy mecz do analizy, aby gracze rośli indywidualnie i abyśmy rośli zespołowo. Ten mecz w dłuższej perspektywie nie będzie miał większego znaczenia, bo jeśli będziemy pracowali w ten sam sposób, to wygramy jeszcze niejedno spotkanie w tej lidze - nie miał wątpliwości trener radomskiej drużyny.
Kontuzje czołowych zawodników
Do pojedynku z faworyzowanymi zielonogórzanami gospodarze przystąpili bez swoich liderów, Anthony'ego Irelanda i Filipa Kraljevicia. Pomimo tych ubytków, walczyli jak równy z równym. Kto wie, być może z tymi dwoma koszykarzami HydroTruck sięgnąłby po triumf...
- Nie wiem, czy to są poważne kontuzje, czy nie. Ireland podkręcił staw skokowy na treningu w niedzielę, z każdym dniem jest poprawa i liczę, że będzie do dyspozycji już wkrótce. Z Kraljeviciem jest trochę poważniejsza sprawa, ponieważ to jest problem z plecami. Może to trochę dziwnie brzmi, ale dla tak wysokich zawodników nawet kwestia podróżowania jest ogromnym obciążeniem. Ponad dziewięć godzin byliśmy w drodze w autokarze do Szczecina, zagrał ponad 20 minut w twardym meczu, wracał też dziewięć godzin i jego plecy nie wytrzymały - Popiołek wyjaśnił przyczynę absencji podopiecznych.
Czytaj również:
>> 0:3 u kandydata do złota. Czas na zmiany?!
>> Mają gwiazdę ligi u siebie. Pokerowa zagrywka szefa klubu