To ma być święto koszykówki na Śląsku. Dwie drużyny z podobnymi ambicjami. Dwie o zbliżonym potencjale sportowym. GTK i MKS w sobotni wieczór ponownie mogą stworzyć wielkie koszykarskie widowisko.
Ponownie, bowiem "mecze otwarcia" tych ekip w Gliwicach to niemal tradycja w ostatnim czasie. W 2018 roku GTK wygrało 77:74, a rzutu na dogrywkę nie trafił wtedy Cleveland Melvin. To jednak była niejako rozgrzewka i zapowiedź tego, co wydarzyło się rok później.
Był taki mecz...
Obie drużyny zagrają ze sobą na inaugurację już po raz trzeci w ostatnich czterech latach. Takiego otwarcia, jak w sezonie 2019/2020 zapomnieć nie można.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!
Wtedy również mecz rozgrywano na dużej Arenie Gliwice, a rozstrzygnięcie zapadło dopiero po dwóch dogrywkach! MKS wygrał wówczas 105:102. Udział w nim wzięli m.in. Filip Put i Milivoje Mijović, którzy reprezentowali odpowiednio MKS i GTK. Teraz ponownie staną do walki na przeciwko siebie, ale w tzw. między czasie zamienili się klubami.
- Pamiętam atmosferę tamtego spotkania, była naprawdę przyjemna. To był mój pierwszy mecz w Polsce. Dwie dogrywki - dla fanów to było doskonałe widowisko. Mam nadzieję, że i tym razem będzie podobnie - mówi Serb. Dla niego mecz sprzed dwóch lat był najlepszym w Energa Basket Lidze, zakończył go z dorobkiem 26 punktów i 13 zbiórek.
W zdecydowanie lepszym nastroju kończył go jednak Put. - Doskonale pamiętam ten mecz. Była duża ekscytacja, a na trybunach pełno fanów. Każdy zawodnik potwierdzi, że w takich okolicznościach gra się świetnie - przyznał. - To było nie lada widowisko z dwoma dogrywkami.
Putowi w pamięci zapadł przede wszystkim jeden moment, który ostatnio nawet wspominał w rozmowie z Kacprem Radwańskim - teraz kolegą z drużyny, wtedy rywalem na boisku. - To była jedna z kluczowych akcji kiedy w drugiej dogrywce dostałem piłkę na 45 stopniach i Kacper wybrał żeby zostać ze strzelcem w rogu, a ja oddałem rzut za trzy. Rzuciłem bardzo wysokim lobem, piłka bardzo długo leciała. Myślałem, że zniknęła z wizji, ale wpadła do kosza - wspomina zawodnik, który miał wtedy 1/5 zza łuku.
Co przyniesie kolejny rozdział tej historii?
W sobotę o godzinie 17:30 rozpocznie się kolejny odcinek tej historii. Czy tak samo emocjonujący? Put ma nadzieję, że ponownie będzie schodził z parkietu jako zawodnik drużyny zwycięskiej.
- Ciężko pracowaliśmy. Jesteśmy gotowi na mecz. Przede wszystkim bardzo fajnie będzie znów zagrać z kibicami, bo wiemy jak wyglądał ten "covidowy sezon". Na pewno będzie fajnie i ciekawy mecz. Mam nadzieję, że przy okazji to będzie widowisko dla fanów spragnionych wrażeń - stwierdził.
Gliwiczanie przystąpią do tego meczu w doskonałych nastrojach. W okresie przygotowawczym rozegrali 10 meczów kontrolnych i aż 9 z nich rozstrzygnęli na swoją korzyść. - Dla mnie wynik jest ważny. Nie widzę sensu grania tylko po to, żeby sobie coś zagrać. Każdy sparing traktowaliśmy poważnie - przyznał trener GTK Robert Witka, który zastąpił na tym stanowisku Matthiasa Zollnera.
Teraz tą doskonałą dyspozycję jego zawodnicy będą musieli przełożyć już na granie o punkty. W Gliwicach zbudowano ciekawy zespół m.in. z Jabarie Hindsem, czyli królem strzelców Energa Basket Ligi. MKS również skompletował ciekawy skład i co najważniejsze zagra w pełnym składzie. W piątek udało się bowiem "zdjąć bana", jaki nałożył BAT, dzięki czemu udało się zgłosić do rozgrywek D.J. Fennera i Mike'a Lewisa.
GTK marzy o pierwszym w historii awansie do fazy play-off. Czy to będzie ten sezon? MKS - ponownie z Jackiem Winnickim na ławce - chce do "ósemki" wrócić po dwuletniej nieobecności. W sobotę jedna z tych ekip zrobi zatem pierwszy krok w kierunku realizacji swoich celów.
GTK Gliwice - MKS Dąbrowa Górnicza / sobota 4 wrzesień, godz. 17:30
Zobacz także:
Gorące derby z dogrywką. Weteran wrócił w wielkim stylu
Stal i Śląsk rezygnują z zawodników. Były gracz Zastalu wraca do PLK