Igor Milicić: Odciąłem się od mediów. To było świadome. Nam mówi też o Anwilu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Igor Milicić
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Igor Milicić

- Chcę zbudować w Ostrowie coś wielkiego. Pracuję całym sercem i głową. Zależy mi, by wszedł na jeszcze wyższy poziom. Mistrzostwo w "bańce"? Będzie smakować na 120 procent! A z trenerem Tabakiem się szanujemy - mówi nam Igor Milicić.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak nastroje po przegranym finale FIBA Europe Cup z Ironi Ness Zion, a zbliżającym się starciu z Enea Zastalem BC w finale PLK? Czasu na rozpamiętywanie porażki nie ma, bo już w środę pierwsze spotkanie.

Igor Milicić, trener Arged BMSlam Stali Ostrów Wielkopolski: Na pewno nie jest łatwo. W głowie aż kotłuje się od różnych myśli po przegranym spotkaniu. Jest spory niedosyt, co też wiąże się z dużym smutkiem. Jednakże wszyscy jesteśmy zawodowcami i już o tym spotkaniu nie pamiętamy i głowami jesteśmy przy meczach finałowych z Enea Zastalem BC. To teraz jest dla nas najważniejszy cel.

Gdybym w grudniu panu powiedział, że Stal zagra w finale PLK i FIBA Europe Cup, to wziąłby mnie pan za wariata?

Aż tak to chyba bym nie pomyślał, ale na pewno stwierdziłbym, że wywiera pan niepotrzebnie na mnie i zespole olbrzymią presję. Cieszymy się, że jesteśmy w takim miejscu. Jesteśmy świadomi tego, że to są wspaniałe wyniki, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zawsze chce się czegoś więcej. Świadomi jesteśmy, że wynik w FIBA Europe Cup jest świetny i wszyscy w polskim baskecie możemy być dumni z tego co osiągnęliśmy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

Zbudował pan fundamenty w AZS-ie Koszalinie, w Anwilu Włocławek przez kilka lat był na topie, stał się legendą tego klubu, a jak będzie w Arged BMSlam Stali? To projekt na lata?

Chcę zbudować w Ostrowie coś wielkiego. Pracuję tutaj całym sercem i głową. Na każdej płaszczyźnie robię wszystko, by klub z każdym dniem stawał się coraz lepszy. Chcę, by wszedł na jeszcze wyższy poziom. Jest wspaniały grunt w postaci właścicieli, władz miasta, które chcą wspierać klub koszykarski. Do tego jest nowy obiekt. Są podwaliny do tego, aby powstało tutaj coś wielkiego.

Czy trener poprzez swoją wiedzę i doświadczenie próbuje podnieść kulturę organizacji?

Dokładnie tak. Na każdej płaszczyźnie są możliwości postępu. Najważniejsze jest to, że wszyscy tutaj jesteśmy świadomi, iż chcemy wznieść się na wyższy poziom. Działamy w takim właśnie kierunku, by wszystko było na możliwie jak najwyższym poziomie.

Jak się panu pracuje z właścicielem Pawłem Matuszewskim, człowiekiem, który bardzo mocno przeżywa wyniki zespołu? Kibicuje, krzyczy, podskakuje w trakcie meczów. Jak się panu podoba takie zachowanie? Pan to akceptuje?

Na początku mieliśmy rozmowę i dogadaliśmy się, jak to wszystko ma funkcjonować. Ja jestem pod mega wrażeniem tych emocji i zaangażowania prezesa-właściciela Matuszewskiego. Takich ludzi w sporcie trzeba nam jak najwięcej. W klubie mamy podzielone role i nikt sobie w paradę nie wchodzi, każdy wie, co ma robić. Wspieramy się nawzajem. Wyniki pokazują, że to dobra droga i dobry prognostyk na przyszłość.

Słyszę, że w przyszłym sezonie chcecie jeszcze mocniej zaatakować rozgrywki europejskie. EuroCup, Basketball Champions League - gdzie jest miejsce Stali?

Na pewno chcemy grać w Europie w przyszłym sezonie, ale jeszcze w tym mamy robotę do wykonania, więc na razie skupmy się na finale, a dopiero później będziemy myśleć, co w przyszłości. Są już jakieś przemyślenia i pierwsze pomysły, ale jak wiadomo: wielkie rzeczy lubią ciszę.

Są już prowadzone rozmowy z zawodnikami? Słyszałem, że padają pierwsze oferty. Podobno Kell i Smith odrzucili wasze propozycje.

Tak potwierdzam, prowadzimy już rozmowy z zawodnikami. Jest plan i zarys tego zespołu, który ma być w sezonie 2021/2022. Mam tylko nadzieję, że przez to, że z dnia na dzień sytuacja z koronawirusem jest coraz mniej groźna, najbliższy sezon nie rozpocznie się tak szybko jak ten obecny. W tym sezonie wcześniejszy start ligi był strzałem w dziesiątkę i tu brawa dla włodarzy ligi. Jednakże teraz w obecnej sytuacji myślę, że powinniśmy start opóźnić najbardziej jak się da. To da większe możliwości klubom na pozyskiwanie lepszych zawodników, którzy jednak oczekują na start innych europejskich klubów. Późniejszy start ligi na pewno też uchroni nas od sytuacji, gdzie na koniec sezonu ważą się losy medali, a zawodnicy są już podpisani, spakowani i głowami gdzieś indziej. Takich sytuacji było mnóstwo w tym sezonie.

Co pan robił w okresie, gdy nie był pierwszym trenerem? Na co poświęcił czas?

Zacznę od tego, iż była nutka rozczarowania, że nie udało się dogadać warunków w Anwilu Włocławek lub otrzymać pracy w klubie zagranicznym. Ten czas wykorzystałem najlepiej jak umiałem. Spędziłem wiele godzin z rodziną - z żoną i dziećmi. To mi wiele dało w życiu prywatnym - dużo spokoju i radości. Jednocześnie oglądałem sporo meczów akademickiej koszykówki, bo jest możliwe, że tam trafi mój najstarszy syn. Analizowałem różne opcje pod kątem jego rozwoju. Uczestniczyłem też w różnych szkoleniach on-line. Nie zmarnowałem tego czasu. Nawet bym powiedział, że świetnie się stało, że po wielkim natężeniu pracy przyszedł moment wyciszenia i spokoju.

Czy pan patrzy na sytuację w Anwilu Włocławek? Interesuje się pan tym, co dzieje się u byłego pracodawcy?

Oczywiście, że patrzę. Anwil jest częścią mojego życia, spędziłem tam sześć lat. Zawsze będę patrzył. Jest mi smutno, że klub jest w takim miejscu. Ale są tam ludzie, którzy kochają ten klub i nie pozwolą, by Anwil był na dnie PLK. Zrobią wszystko, by klub z Włocławka znów się podniósł na szczyt polskiej koszykówki.

Mam wrażenie, że pan w ostatnich miesiącach jest nieco w cieniu. Gdy pracował w Anwilu, to każde zdanie i komentarz był szeroko analizowany na prawo i lewo. Teraz tego nie ma, a jak jest to w znacznie mniejszym stopniu. To panu pomaga w pracy czy jednak tęskni za tym byciem w blasku fleszy?

Nieco z premedytacją odciąłem się od mediów, chciałem pracować w ciszy i spokoju, tym bardziej, że gdy przejmowałem zespół, to sytuacja była bardzo trudna. Drużyna nie była na dobrym miejscu w tabeli, więc nie potrzebowała dużego szumu medialnego. Powoli i w ciszy zbudowaliśmy coś fajnego. Prawda jest też taka, że w warunkach koronawirusa wszyscy jesteśmy w cieniu. Mi taka sytuacja pasuje. Mam robotę do wykonania i na tym się skupiam. Mam świetnych współpracowników, do których mam duże zaufanie. Każdy z nas ma swoją pracę do wykonania. Nie zaśmiecamy sobie głowy niepotrzebnym szumem z zewnątrz.

W grudniu właściciel Paweł Matuszewski zapowiedział, że ma pan do wykorzystania pokaźny budżet finansowy na nowych zawodników i wzmocnienia w składzie. Ile pan wykorzystał tego budżetu?

Pieniądze na zmiany zostały wydane bardzo rozważnie z optymalną starannością. Tak działałem i zawsze będę działał. Najważniejsze jednak jest to, że dopięliśmy swego, zrealizowaliśmy swoje cele. Pozyskaliśmy optymalnych zawodników na każdej pozycji, którzy stali się dużą wartością tego zespołu. Miałem takie przemyślenie, że dodanie jednego, "wielkobudżetowego" zawodnika nie zmieni aż tak oblicza drużyny. Poszliśmy inną drogą. Z każdym kolejnym graczem rośliśmy w siłę jako zespół i to mi się bardzo spodobało. Nawet na końcu, gdy mogliśmy dorzucić super "grajka" za duże pieniądze, odrzuciliśmy tę opcję. Moglibyśmy w ten sposób popsuć znakomitą chemię, która jest w tej ekipie.

Czy to też są wnioski wyciągnięte po pracy w ostatnim sezonie w Anwilu Włocławek? Tam pracował pan z wieloma gwiazdami, a wyniku w Basketball Champions League nie udało się osiągnąć.

To są zupełnie dwa inne projekty, w których były inne zasady budowania składów. W Anwilu świadomie poszedłem w ciężkie charaktery, by sprawdzić siebie, ale też mieć jakość indywidualną, której nie mogliśmy dostać za posiadane środki. Teraz było zupełnie inaczej, bo doszedłem do zespołu w trakcie sezonu. Uczyłem się go w trakcie rozgrywek, nie dobierając wcześniej zawodników do składu.

Wiem, że próbował pan namówić kilku polskich graczy z PLK na przyjście do Stali, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Rozczarowali pana zawodnicy, że nie zdecydowali się dołączyć do ostrowskiego projektu?

Absolutnie nie. Każdy ma swoją drogą i podejście do zawodu. Tylko w dwóch przypadkach prowadziłem indywidualne rozmowy z zawodnikami. Jeden czekał na rozwój sytuacji ws. awansu do fazy play-off, drugi z kolei chciał dwuletnią umowę, na którą ja się nie zgodziłem.

Zapytam o finał PLK. Nieco prowokacyjnie. Czy pan się nie lubi z Żanem Tabakiem?

Skąd w ogóle takie pytanie? Wręcz przeciwnie. Bardzo szanuję trenera Żana Tabaka, tak samo było przed jego przyjściem do Enea Zastalu BC.

Pytam, bo mam wrażenie, że często sobie dogryzacie na konferencjach prasowych. Z czego to wynika?

Nie wiem, co ma pan na myśli. Uważam, że jeśli ktoś zadaje pytanie na konferencji, to po prostu się na nie odpowiada. I tyle. Nie ma żadnych uszczypliwości. Jeśli ktoś rzuca piłeczkę, to trzeba oczekiwać, że druga strona ją odbije. Trzeba się z tym liczyć. Myślę, że obaj mamy do siebie szacunek. Wielkie słowa uznania za to, co trener Tabak zrobił w tym sezonie z Zastalem w PLK i w lidze VTB.

Kto będzie faworytem finału PLK?

Jak dla mnie, Stal może być faworytem finału PLK. To jest duży komplement. Jeśli Żan Tabak - w swojej wypowiedzi - myślał o nas, to jest powód do radości. Dowartościujemy naszych zawodników, którzy wykonali kapitalną robotę w ostatnich miesiącach. Ale jakie to w sumie ma znaczenie? Najważniejsze jest to, by na boisku panowały koszykarskie warunki. By była to koszykówka "pełną gębą", a nie piłka ręczna czy zapasy. Bo wtedy wszyscy stracimy. Wkurza mnie, jak ktoś gada, że jak zaczynają się play-off, to zaczyna się twarda gra. Twarda gra jest przez cały sezon. To jest koszykówka! Trzeba patrzeć na to jak na piękny sport, który ma swoje zasady. Nie można zmieniać zasad ze względu na play-off. Niedozwolony kontakt jest faulem w sezonie zasadniczym, jak również w fazie play-off.

Mistrzostwo w ostrowskiej "bańce" będzie smakowało w 100 procentach?

W 120 procentach! Nawet jeżeli ktoś insynuuje, że mamy przewagę własnego boiska. Na pewno, przewagą by była sytuacja, gdy na trybunach siedzi 5000 kibiców i dopinguje jak w Tel Avivie.

Zobacz także:
Maciej Lampe nie ozłocił Kinga! Mocno chybiona inwestycja
Kim jest facet za ponad milion złotych? "Duński dynamit" wystrzelił!
Jakub Schenk mówi o przegranym sezonie, podziale ról i koronawirusie [WYWIAD]
Enea Astoria. Artur Gronek mówi o błędach, szukaniu graczy i większym budżecie [WYWIAD]

Źródło artykułu: