Piotr Ciesielski: Wtorkowe spotkanie z szóstą drużyną Igrzysk Olimpijskich pokazało chyba, gdzie polska reprezentacja ma jeszcze braki i co trzeba poprawić przed Mistrzostwami Europy?
Muli Katzurin: - Wtorkowe spotkanie miało zarówno sporo pozytywów jak i negatywów. To jest jednak normalne, biorąc pod uwagę, że był to nasz pierwszy mecz w okresie przygotowawczym. Nasz zespół jest nową drużyną. Oczywiście znali się wszyscy wcześniej z nazwisk, ligi polskiej, czy z telewizji, ale wspólna gra na parkiecie to coś zupełnie innego i muszą się wszyscy do siebie przyzwyczaić. Na pewno podobało mi się podejście drużyny, duch walki, który panuje w zespole, twarda gra... Nie podobało mi się oczywiście to, że przegraliśmy to spotkanie. W sparingach wyniki nie są ważne, ale ja po prostu nigdy nie lubię przegrywać.
W drugim spotkaniu było już jednak dużo lepiej?
- W środę zagraliśmy dużo lepiej, zwłaszcza w obronie. Więcej rzucaliśmy za 2 punkty niż za 3, co było naszym problemem w pierwszym spotkaniu. Zespół walczył, grał dobrze, coraz lepiej radzimy sobie w ataku i wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze.
Wydaje się więc, że z każdym kolejnym meczem forma powinna rosnąć?
- Jesteśmy na takim etapie przygotowań, że z meczu na mecz będziemy grać lepiej. Brakuje nam nadal trochę zgrania, zrozumienia się nawzajem na parkiecie w warunkach meczowych. To element niemożliwy do wytrenowania na treningach, konieczne są mecze. Nie wyniki są w nich najważniejsze, a budowanie "chemii" w zespole i poprawienie poszczególnych elementów naszej gry.
W kadrze znajduje się obecnie 14 graczy, a na mistrzostwach Europy zagra tylko 12. Czy mecze z Chorwacją przybliżyły Pana do podjęcia tej trudnej decyzji, komu będzie trzeba podziękować?
- W Mistrzostwach Europy może wystąpić oczywiście tylko 12 zawodników, ale my do samych głównych zawodów przygotowywać się będziemy w 14 osób. Po pierwsze, chcę mieć czas na podjęcie decyzji, aby była ona trafna i oddawała formę zawodników, jaka będzie we wrześniu, a nie teraz. Poza tym, daje mi to ten komfort, że mogę dać czasem odpocząć niektórym zawodnikom, a nie psuje mi to możliwości przeprowadzenia treningu. Ćwiczymy również różne style gry, w których różni gracze są potrzebni i dopiero przed mistrzostwami zdecyduję się ostatecznie na ten, według mnie, najwłaściwszy. Na razie powiem tylko, że rywalizacja jest dosyć mocna.
Patrząc na nazwiska w kadrze, naszą siłą powinna być gra podkoszowa, a tymczasem we wtorek praktycznie tego nie wykorzystywaliśmy, grając głównie na obwodzie?
- Tak, rzeczywiście. Mamy w zespole wielu wysokich graczy, ale każdy z nich jest inny. Jedni potrafią grać blisko kosza, inni lepiej się czują, gdy mogą odskoczyć i oddać rzut z półdystansu. Dlatego też po pierwsze, muszą się oni nauczyć grać z naszymi rozgrywającymi, musi być ta "chemia", o której mówiłem wcześniej, a po drugie, również ja szukam jak najwłaściwszego ustawienia poszczególnych zawodników podkoszowych. Podobnie jak ze wszystkim innym, z meczu na mecz powinno być tylko lepiej, co widzieliśmy już w środę, gdzie Marcin Gortat, Szymon Szewczyk i nieobecny we wtorek Maciek Lampe, stanowili już pod koszem bardzo dużą siłę.
W dwóch meczach z Chorwacją widzieliśmy dwa zupełnie inne mecze Marcina Gortata. We wtorek widać było, że mecz mu raczej nie wychodzi, jednak już dzień później był gwiazdą drużyny, a tego oczekują od niego kibice.
- Na pewno dla Marcina bardzo ważne były występy w Łodzi. Powtarzał on nam wielokrotnie, że jest mocno związany ze swoim rodzinnym miastem, więc we wtorek trochę stresu było. Poza tym, inni zawodnicy muszą się nauczyć z nim grać. Ma on nieco inny styl niż pozostali nasi wysocy i przyzwyczaić się do tego muszą rozgrywający. Marcin ma jednak jedną bardzo ważną cechę. Gdy zostanie zablokowany, potrafi jako pierwszy wrócić do obrony, gdy zbierze piłkę w obronie, potrafi pobiec do szybkiego ataku i zdobyć punkty. Nawet gdy mecz mu nie wychodzi na 100 proc, nie ma u niego momentu przestoju w trakcie gry. W środę natomiast gra Marcina, jak i partnerów, dogrywających piłkę Marcinowi, była zdecydowanie lepsza i efektem 22 punkty i 13 zbiórek tego zawodnika.
Jak Pan oceni debiut w kadrze Davida Logana?
- David jest najbardziej utalentowanym z naszych graczy obwodowych i cieszę się, że jest w naszym zespole i zadebiutował. Dałem mu w spotkaniach z Chorwacją bardzo dużo minut (36 w pierwszym spotkaniu i 32 w drugim - przyp. autor). Tak raczej nie będzie na naszej imprezie docelowej, gdzie będzie konieczne rotowanie składem. Wiele się działo w jego statystykach w tych pojedynkach - dużo punktów, asyst, ale także aż 9 strat w pierwszym pojedynku. Był to może mój błąd, że aż tak długo trzymałem go na boisku, ale był to tylko sparing. Cieszy mnie w każdym bądź razie to, że jest u nas, że angażuje się w grę, dobrze czuje się w drużynie narodowej i wiem, że może grać jeszcze lepiej.
We wtorek Maciej Lampe pojawił się na parkiecie tylko 2 godziny przed meczem na treningu rzutowym, w środę zagrał już w meczu. Czy zagrał tak, jak Pan oczekiwał?
- Jeśli chodzi o Maćka, to moje zdanie się nie zmienia i będę je powtarzał jeszcze przez pewien czas. Dołączył on do nas kilka dni temu i widać, że ma jeszcze trochę braków. Nie jest to ta sama faza przygotowań, co reszta kadry. Próbujemy to jednak nadrobić. Maciek jest bardzo ambitny, ma motywację do treningów i bardzo ciężko pracuje. To będzie podczas mistrzostw bardzo ważny zawodnik w naszej drużynie. Poza umiejętnościami, ma bowiem duże doświadczenie z boisk europejskich. Nie oceniajmy go teraz - ocenimy go na EuroBaskecie.
Do gry na jakiej pozycji przygotowuje Pan Michała Ignerskiego? Widzieliśmy go w Łodzi zarówno na "trójce", jak i na "czwórce".
- Michał ma tę zaletę, że może grać na dwóch różnych pozycjach, zarówno na "trójce", jak i na "czwórce". Będziemy więc to tak wykorzystywać, aby zespół miał z niego jak najwięcej pożytku. W meczach z Chorwacją przećwiczyliśmy różne warianty. We wtorek w naszym wykonaniu najbardziej udana była 3. kwarta, kiedy Ignerski grał na pozycji numer 4, a Marcin Gortat na pozycji numer 5. W środę natomiast doszedł do tego Maciek Lampe, więc spróbowaliśmy przesunąć Ignerskiego na "3". Ważne przed mistrzostwami jest to, że mamy coraz więcej możliwości i będę ustawiał zespół w zależności od przeciwnika i wydarzeń na parkiecie.
Ani chwili na parkiecie w meczach z Chorwacją nie spędził Paweł Kikowski, niecałą minutę Robert Witka. Decyzja trenera, czy może jakieś problemy np. zdrowotne?
- Jakbym miał więcej minut do wykorzystania, na pewno dostaliby szansę. Niestety mecz trwa tylko 4 kwarty, a ja mam wielu zawodników do sprawdzenia. Prędzej czy później, każdy dostanie swoją szansę i będzie miał okazję, żeby udowodnić swoją przydatność do reprezentacji. Tym razem chciałem dłużej przyjrzeć się Michałowi Chylińskiemu, który poczynił bardzo duże postępy i bardzo ciężko pracuje na treningach i uważam, że zagrał poprawne zawody.