Francuzi wygrali w środę thriller w Cagliari i zostali pierwszymi liderami grupy B. W sobotę miało być o wiele łatwiej. Rywal przecież znacznie słabszy od Włochów, a w składzie po kontuzji pojawił się Tony Parker. Jeden z najlepszych graczy w NBA powrócił po urazie kostki, lecz zagrał jedynie przez pięć minut. Nie przeszkodziło to Trójkolorowym w odniesieniu zwycięstwa, choć początkowo Skandynawowie stawiali zacięty opór.
Gospodarze zadali decydujący cios w końcówce drugiej kwarty. Wówczas po serii 9:2 wysforowali się na 10-punktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końcowej syreny. W ich szeregach bardzo dobrze spisywał się zeszłoroczny debiutant z NBA Nicolas Batum, wspierany przez tercet Diaw-Pietrus-Petro. Dość niespodziewanie świetnie poczynał sobie również Antoine Diot. Młody rozgrywający został dokooptowany do kadry w trybie awaryjnym, lecz póki co radzi sobie wyśmienicie. W meczu przeciwko Włochom zdał pierwszy egzamin wykorzystując cztery rzuty wolne w końcówce emocjonującej dogrywki.
Tym razem spędził na parkiecie ponad 20 minut i godnie zastąpił Parkera. Już w pierwszej połowie miał na swoim koncie 8 punktów, 3 asysty i 2 zbiórki. Mecz zakończył z 16 "oczkami", najwięcej w całym zespole. Na słowa pochwały zasługuje inny gracz młodego pokolenia, Nando De Colo, który wraz z Diotem idealnie współpracował na obwodzie. 22-latek miał 8 punktów, 5 asyst i 3 przechwyty.
W samej końcówce najlepszy wśród pokonanych Samuel Haanpaa próbował jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, lecz ostatecznie Skandynawowie wrócą do swojego kraju z 10-punktowym bagażem. Jeśli Finowie marzą jeszcze o grze na Eurobaskecie, to muszą koniecznie pokonać Włochów w najbliższy wtorek. Francuzi odpoczną nieco dłużej i na parkiet wyjdą dopiero w piątek. Ich rywalem będzie Italia.
Francja - Finlandia 82:72 (28:21, 18:14, 17:12, 19:25)
Francja: Diot 16, Batum 14, Pietrus 12, Diaw 10, Turiaf 9, Petro 8, De Colo 8, Parker 3, Koffi 2, Jeanneau 0.
Finlandia: Haanpaa 21, Koponen 16, Rannikko 14, Mottola 7, Kotti 5, Lee 4, Koivisko 3, Nikkila 2, Huff 0, Muurinen 0, Virtanen 0.
Fantastyczna postawa Axela Hervelle’a nie wystarczyła do pokonania Bośni i Hercegowiny. W obecności czterech tysięcy widzów koszykarze z Bałkanów musieli sporo się namęczyć, aby pokonać reprezentację Belgii. Od pierwszych minut nieznaczne prowadzenie osiągnęli przyjezdni, a raz za razem punktował Hervelle. Skrzydłowy Realu Madryt już w otwierającej kwarcie zdobył 13 punktów. Schodząc do przerwy miał ich już 21, a Belgowie prowadzili różnicą jednego punktu. Goście świetnie czuli się w tym okresie w rzutach za trzy punkty, wykorzystując 7 z 13 prób.
Po chwilowym odpoczynku do odrabiania strat wzięli się miejscowi. Sygnał do ataku dał Ratko Varda, dziurawiąc kosz przeciwnika zza linii 6,25m. Do jego dobrej gry dostosowali się pozostali gracze zespołu. Warto podkreślić, że aż sześciu bośniackich zawodników zakończyło pojedynek z przynajmniej 10 punktami na koncie. Podopieczni trenera Mensura Bajramovicia pewnie zwyciężyli w trzeciej kwarcie (26:16), choć o pełną pulę musieli walczyć do ostatnich sekund gry.
Miejscowi fani mogli odetchnąć z ulgą, ponieważ Hervelle oraz wspierający go Dimitri Lauwers zdołali jedynie doprowadzić do stanu 75:73 dla gospodarzy. Gracz madryckiego Realu na minutę przed końcem opuścił parkiet z powodu pięciu przewinień, co ostatecznie zakończyło emocje. Kropkę nad „i” postawił Nemanja Gordic, wykorzystując liczne rzuty wolne w końcowych fragmentach.
Bośnia i Hercegowina z kompletem zwycięstw przewodzi w grupie A. Belgowie i Portugalczycy mają po jednej porażce, jednak już we wtorek staną do bezpośredniej rywalizacji. Lepszy z tego duetu zachowa jeszcze szansę na grupowy triumf i szansę gry o prawo występu na wrześniowym Eurobaskecie.
Bośnia i Hercegowina - Belgia 82:77 (19:26, 20:14, 26:16, 17:21)
Bośnia i Hercegowina: Dedovic 18, Varda 13, Opacak 10, Jazvin 10, Jovanovic 10, Bajramovic 10, Gordic 8, Kikanovic 3, Tuljkovic 0.
Belgia: Hervelle 33, Lauwers 12, Mbenga 8, Van Rossom 8, Moors 6, De Bel 5, Oveneke 3, Van Der Jonckheyd 2, De Zeeuw 0, Bosco 0.