Damian Lillard był świetnie dysponowany, zdobył 31 punktów i trafił bardzo ważne rzuty w końcówce spotkania. Cichym bohaterem Portland Trail Blazers okazał się Gary Trent.
Rezerwowy w 24 minuty zdążył zapisać przy swoim nazwisku 28 "oczek" i wykorzystał przy tym aż 7 na 11 oddanych prób z dystansu. Los Angele Lakers nie byli w stanie go upilnować.
Poniedziałkowy mecz w Staples Center trzymał w napięciu. Gospodarze prowadzili 99:98 po serii 8-0 w czwartej kwarcie, ale wtedy Terry Stotts poprosił o przerwę, a po niej Blazers odpowiedzieli rywalom zrywem 9-2.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa w wersji retro. Fani są zachwyceni
Lillard i C.J. McCollum trafili zza łuku, rozgrywający dodał też skuteczną akcję z faulem, po której doprowadził do wyniku 111:103. Definitywnie spotkanie zamknął Jusuf Nurkic. Bośniacki środkowy trafił z półdystansu na 20 sekund przed końcem spotkania, a drużyna z Portland zwyciężyła 115:107.
- Mam nadzieję, że to nas podbuduje. Zdajemy sobie sprawę, że możemy stworzyć naprawdę dobry zespół. Pokonaliśmy właśnie aktualnych mistrzów - mówił trener Stotts.
Dla obrońców tytułu 29 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst zdobył LeBron James, ale słabszy dzień miał Anthony Davis. Podkoszowy trafił tylko 6 na 14 oddanych rzutów z pola. Słabo spisywali się również rezerwowi Lakers. Kyle Kuzma, Wesley Matthews i Talen Horton-Tucker wykorzystali w sumie tylko 2 na 12 oddanych prób z dystansu. Bilans "Jeziorowców" po czterech występach, to 2-2.
Wynik:
Los Angeles Lakers - Portland Trail Blazers 107:115 (30:22, 24:36, 31:26, 22:31)
(James 29, Schroder 24, Caldwell-Pope 14 - Lillard 31, Trent Jr. 28, McCollum 20)
Czytaj także: Spora strata wicemistrza z Lublina. Latający center opuszcza Polskę
Wpadka w meczu NBA. Gracz Knicks miał koszulkę z dwoma innymi numerami