- To nie był najlepszy mecz. W pierwszej kwarcie graliśmy dobrze, jako zespół. W drugiej kwarcie zbyt często traciliśmy piłkę. Pudłowaliśmy wiele rzutów. Nie byliśmy cierpliwi w ataku. To, co zagraliśmy jednak w końcówce, okazało się wystarczające do zwycięstwa, którego bardzo potrzebowaliśmy - powiedział Cleveland Melvin, który dla Kinga Szczecin zdobył 22 punkty.
Spotkanie dobrych znajomych
Po obu stronach nie brakowało postaci, które grały dla przeciwnika. MKS był dla wspomnianego Melvina pierwszym polskim klubem. Miniony sezon, podobnie jak obecny skrzydłowy rozgrywa jednak w Kingu Szczecin. Również inny istotny koszykarz Kinga skrzydła rozwinął właśnie w Dąbrowie Górniczej. To debiutujący w oficjalnym meczu w szczecińskiej ekipie Mateusz Zębski.
W składzie Kinga był jeszcze Jakub Kobel, który na Pomorze Zachodnie trafił z MKS-u. Nie mógł natomiast zagrać kontuzjowany Jakub Parzeński. Również gości reprezentują obecnie koszykarze w przeszłości związani ze szczecińską ekipą. To Robert Skibniewski (obecnie jeden z asystentów trenera Alessandro Magro) i Michał Nowakowski. Do tego mecz z trybun oglądał Darrell Harris - przez wiele lat związany z Wilkami, a ostatni sezon z MKS-em.
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko FIFA The Best. Robert Lewandowski ma szansę na kolejną prestiżową nagrodę
- Chcieliśmy żeby ten mecz wyglądał ładnie i żeby było to okazałe zwycięstwo. Pierwsza kwarta mogła na to wskazywać, bo graliśmy dobrze. Potem wdarła się gra pokoronawirusowa. Tak drużyny teraz grają te pierwsze mecze. Mała ilość sparingów też się na to przekłada. Bardzo się cieszymy ze zwycięstwa i to było najważniejsze w tym pierwszym meczu. Chciałbym żeby moja gra wyglądała dużo lepiej, ale jeżeli mamy wygrywać, to cieszę się z mojej roli w drużynie i nie mam z tym problemu - ocenił dla KingWilki TV Mateusz Zębski.
Radosny, ale trudny powrót
W Szczecinie zwykle wygrywał Michał Nowakowski. Teraz jednak jego zespół pomimo dziewięciu punktów przewagi (49:40) przegrał 67:73. Skrzydłowy żałował straconej szansy, ale był szczęśliwy, że mógł ponownie rywalizować w meczu o stawkę.
- Ogromna radość, że można było wrócić do tego, co się kocha. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Myślę, że drużyna ze Szczecina też, że mogła w końcu zagrać. Nie będę ukrywał, że mecz był dla nas do wygrania. Popełniliśmy na dwie minuty przed końcem trzy błędy, które kosztowały nas siedem punktów. Drużyna ze Szczecina nam odjechała na sześć punktów i tak się skończyło. Szkoda tego meczu, bo był w naszym zasięgu - przyznał zdobywca siedmiu punktów.
- Rzuty, które się wydaje, że są dobre, okazuje się, że piłka ledwo trafia w obręcz. Czuć to, że każdy z nas grał mało w koszykówkę przez ten czas, ale wszyscy się cieszymy, że możemy robić to, co kochamy. Jak tu przyjeżdżam mam zawsze uśmiech na twarzy, bo wspominam bardzo miło prezesa Króla, całą organizację Kinga Szczecin, miasto i kibiców. Zawsze będę tutaj wracał - podkreślił Michał Nowakowski.
MKS przegrał i nie zachwycił, ale cele pozostają ambitne. - Myślę, że walczymy o play-offy. Jeżeli nic złego się nie wydarzy, to myślę, że mamy realne szanse, żeby grać w play-offach i o to będziemy się bić - skomentował krótko nasz rozmówca.
Zobacz także: Defensywa Stelmetu odebrała nadzieję Treflowi
GTK Gliwice będzie jeszcze Silniejsze?