W związku z pandemią koronawirusa osoby wracające z zagranicy mają obowiązek przejścia 14-dniowej kwarantanny w zamknięciu. Poddał się jej również Marcin Gortat, który w ostatnich miesiącach przebywał w USA.
Polski koszykarz pod koniec zamknięcia miał mały wypadek, który zakończył się blizną na nodze. - Po dziewięciu dniach siedzenia w domu tak niefortunnie robiłem sobie herbatę, że całe dno od dzbanka po wlaniu wrzątku się urwało, spadło mi na nogę i teraz chodzę z wielką blizną na prawej nodze - wyznał 36-latek w rozmowie z Rafałem Tymińskim z "Przeglądu Sportowego".
Przy groźniejszym wypadku Gortat mógłby po telefonicznej konsultacji skorzystać z lekarza, ale ostatecznie poradził sobie z pomocą znajomych. - Nawet nie mogłem z tym iść do lekarza, tylko znajomi pod drzwi podrzucili mi maści łagodzące i przeciwzapalne - podkreślił były reprezentant Polski.
Na przełomie maja i czerwca Gortat miał w planach zorganizowanie w Polsce campów. Na to będzie musiał jednak poczekać. - Mam sporo obowiązków względem naszych sponsorów i partnerów. Przygotować nasze campy i mecz z Wojskiem Polskim. Na razie jednak trzeba będzie odsunąć to w czasie - mówił nam w połowie marca (więcej TUTAJ).
Czytaj też: Śmierć George'a Floyda. Marcin Gortat domaga się surowej kary dla policjantów