Serial "Last Dance", opowiadający o ostatnim zwycięskim sezonie Chicago Bulls 1997-1998, skupia się głównie na Michaelu Jordanie. Mnóstwo wątków kręci się wokół najlepszego koszykarza w historii, a pozostali bohaterowie są "dodatkiem". Są jednak wśród nich wielcy zawodnicy, którzy mogliby być osobno bohaterami telewizyjnego serialu. Na czoło wysuwa się Dennis Rodman.
Pierwsze skojarzenie kibica NBA pamiętającego lata 90. o Rodmanie? Wariat, szaleniec, agresja, bijatyka. Tymczasem oglądając "Last Dance" widzimy człowieka, który mocno zyskuje po tylu latach. Wyłania się z niego obraz koszykarza oddanego drużynie, dobrego kolegi w szatni, tytana pracy, znakomitego zawodnika. - Phil Jackson (trener Chicago Bulls, 6-krotny mistrz NBA z tą drużyną - dop. red.) był genialnym trenerem, a jego geniusz polegał też na tym, że potrafił dotrzeć do Rodmana. Dobrze zdiagnozował, że skrzydłowy "Byków" ma duży etos pracy. Potrafił wydobyć z niego dobre strony, maskując te słabsze - powiedział Mirosław Noculak, trener i komentator koszykarski.
W "Last Dance" widzimy najpierw Rodmana w czasach Detroit Pistons, czołowej drużyny Konferencji Wschodniej w końcówce lat 80., mistrzów NBA w latach 1989 i 1990. Szczupły chłopak, który nie potrafił wiele poza walką na tablicach i obroną, odnalazł się idealnie w zespole. Chuck Daly, słynny trener NBA, zyskał miano drugiego ojca Rodmana. Wspólnie stawali wiele razy na drodze Bulls do mistrzowskich tytułów, przegrywając dopiero w 1991 roku. Waleczny skrzydłowy uosabiał wszystko, co powodowało, że Jordan do dzisiaj nienawidzi Pistons. Kilka lat później razem zdobyli trzy mistrzostwa (1996-1998).
Las Vegas i Carmen Electra
Poza świetną grą był w Rodmanie element prawdziwego szaleństwa, wariactwa posuniętego do nieznanych granic, szokowania obliczonego na zainteresowanie prasy brukowej. Koszykarz poza parkietem zmieniał się w cudaka. - Na ile byłem w stanie go obserwować, Rodman był wyjątkowym pozerem - powiedział Wojciech Michałowicz, komentator meczów NBA w Canal Plus. - Był najlepszy w zbiórkach i równocześnie ochroniarzem Jordana na parkiecie. Jackson potrafił się z Rodmanem porozumieć. Dla mnie to dowód, że był pozerem zainteresowanym popularnością w mediach celebryckich.
Michałowicz dodaje, że w pogoni za popularnością i podpowiedziami agentów Rodman zmieniał się stosownie do otoczenia, byle tylko zyskać popularność. Jesteś w środowisku gejów? Udawaj geja. Transwestytów? Udawaj transwestytę. Koszykarz zrobił wszystko, co przekładało się na zysk. Przebierał się w dziwne stroje, kobiece ubrania, suknię ślubną. - Przecież jego autobiografia, w Polsce znana pod tytułem "Zły do szpiku kości", to stek dziwnych opowieści - dodał Wojciech Michałowicz. Wszystko na pokaz, byle szokować, zadziwiać, być na czołówkach tabloidów. Rodman chyba sam przestał odróżniać, gdzie kończy się prawdziwy on, a gdzie osoba stworzona na potrzeby mediów.
Jest w "Last Dance" taka scena, kiedy Rodman prosi trenera Jacksona o dzień przerwy, bo chce wyskoczyć do Las Vegas. Jordan oponuje, bo jeśli tak się stanie, to nie wiadomo kiedy zobaczą Rodmana z powrotem. Szkoleniowiec zgadza się na 48 godzin wakacji, a za chwilę zawodnik odjeżdża na wielkim motocyklu. Wszystko kończy się znacznie dłuższą przerwą i wyciąganiem Rodmana z łóżka przez Jordana. W serialu wypowiada się dziewczyna, która była wtedy w pokoju z balującym skrzydłowym - modelka i aktorka Carmen Electra. Ta sama, z którą Rodman wziął ślub w listopadzie 1998 i która 5 miesięcy później złożyła pozew o rozwód. Pasowali do siebie - 48-letnia obecnie Electra uwielbiała błyszczeć w świetle fleszy jako "żona Rodmana" i opowiadać, gdzie uprawiali seks.
Szybki lot do Madonny
Nie tylko ona. Madonna koniecznie chciała, żeby Rodman został ojcem jej dziecka. Koszykarz twierdził, że piosenkarka oferowała mu 20 mln dolarów, żeby zajść z nim w ciążę. Miała zadzwonić do Rodmana z Nowego Jorku, kiedy ten był w Las Vegas. Zawodnik wstał od stołu w kasynie i udał się na wschodnie wybrzeże USA prywatnym samolotem Madonny. - Poleciałem do niej, wszedłem do jej apartamentu, zrobiłem swoje, wsiadłem ponownie do samolotu i wróciłem do Vegas - opisywał Rodman. Później dodawał, że żałuje tych 20 mln dolarów, bo Madonna jednak nie zaszła w ciążę. Spotykali się od 1996 roku, w międzyczasie były m.in. trzy małżeństwa. Jak nie Madonna, to inna - Rodman przekonywał, że spał z 2000 kobiet.
Kibice o Rodmanie powoli zapominali. Skrzydłowy w 2013 roku poleciał do Korei Północnej negocjować z Kim Dżong Unem. Razem wypoczywali nad morzem, a Rodman nazwał dyktatora komunistycznego reżimu "równym facetem, który troszczy się o pokój na świecie". Wszystko to w atmosferze kolejnych prób jądrowych i testów pocisków balistycznych w wykonaniu Korei Płn. Rodman wstydził się potem tych wyjazdów i twierdził, że nie miał pojęcia, kim jest jego rozmówca, choć jeszcze w zeszłym roku prosił prezydenta Donalda Trumpa, żeby wysłał go do kumpli z Korei. Wtedy on - Dennis - szybko załagodzi napięte stosunki między komunistycznym krajem i USA.
Rodman potrafił w przeszłości wiele razy szokować i wspominał o próbie samobójczej. Odnalazł się dopiero w Bulls pod opieką filozofującego świetnego mówcy, jakim był Phil Jackson, który z cierpliwością i wyrozumiałością znosił jego dziwne pomysły. Dzięki niemu Rodman wrócił do wielkiej koszykówki, bo po odejściu Daly'ego i pobycie w konserwatywnym San Antonio Spurs mało kto stawiał na tego zawodnika. Generalny menedżer Bulls, Jerry Krause, zaryzykował, zyskując podporę mistrzowskiego zespołu.
To były ostatnie porządne lata gry Rodmana, który wypalał się jak Jordan czy Pippen. Pograł jeszcze w Los Angeles Lakers i Dallas Mavericks, ale z obu drużyn go wyrzucili. Dzisiaj z czasów popularności celebryty nic nie zostało, choć serial "Last Dance" przypomniał o wielkim zawodniku. - Nie miałem ojca, a matka wyrzuciła mnie z domu. Mogłem skończyć w więzieniu, zginąć albo handlować narkotykami, ale polubiłem się z koszykówką i siłownią - przyznał Rodman w jednej ze swoich książek.
CZYTAJ TAKŻE Michael Jordan koszykarzem wszechczasów według ESPN. LeBron James na 2. miejscu
CZYTAJ TAKŻE NBA. Jordan uwielbiał dodatkowo się motywować. Trener rywali zlekceważył go w restauracji. "To mi wystarczyło"
ZOBACZ WIDEO: Ekspert ocenia powrót Bundesligi. "Dynamika zdarzeń jest olbrzymia. To jak serial na Netfliksie"