Gdzieniegdzie młodość idzie po swoje, ale doświadczone koszykarki trzymają się w tym dzielnie. 35 lat i więcej to nie powód, żeby kończyć ze sportem!
- Kolejny - dla mnie już dziewiąty sezon w barwach Artego Bydgoszcz - właśnie nieoczekiwanie się zakończył. Nie jest nam dane grać o to upragnione przez tyle lat złoto... - oznajmiła Elżbieta Międzik, podstawowa koszykarka Artego Bydgoszcz.
Doświadczona rzucająca trafiała 61 procent rzutów z gry i miała swój duży wkład w kolejne wicemistrzostwo Polski dla bydgoskiego zespołu. W tym roku obchodzić będzie 37. urodziny i nadal jest głodna gry. - Do zobaczenia w kolejnym sezonie - oznajmiła fanom Artego.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja na meczu rezerw Realu. Bezmyślne zachowanie Rodrygo
Ciągle głodna gry jest też rok starsza Agnieszka Szott-Hejmej, która w tym sezonie chciała walczyć o medale z Pszczółką Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Koszykarka, która nigdy nie szczędziła swojego ciała do walki na parkiecie. Co prawda teraz gra może trochę "bezpieczniej", ale nadal chce odgrywać ważną rolę w drużynie i być jej potrzebną i ważną opcją.
W Trójmieście bardzo dobrze radzi sobie Martyna Koc. Podkoszowa wróciła w poprzednim sezonie do gry po urlopie macierzyńskim, a teraz była liderką w krajowej rotacji DGT Politechniki Gdańskiej. Do łask wróciła Justyna Żurowska-Cegielska, po którą w trakcie rozgrywek zgłosiła się Wisła Kraków, a w toruńskiej Enerdze walczy niezniszczalna Emilia Tłumak.
Wszystkie z tych koszykarek są wiodącymi postaciami w swoich klubach. Doskonale potrafią się wpasować w drużynę i dać jej dokładnie to, czego potrzeba. Znają swoje miejsce, wiedzą na ile mogą sobie pozwolić i jak pomóc. Pytanie co wtedy, gdy zdecydują się zakończyć swoje sportowe kariery?
Na pewno powstanie duża luka, bo wartościowych Polek - na tle zagranicznego zaciągu w klubach EBLK - z sezonu na sezon ubywa. Jednostki oczywiście są, ale... Z nadzieją trzeba śledzić rozwój kariery m.in. Anny Makurat czy Weroniki Hipp. Tutaj na pewno jest ziarno nadziei.
Zobacz także: EBL. Upragnionych play-offów nie było, ale Start Lublin narzekać nie może. Wygrał znacznie więcej