Vegas Summer League - dzień 6: Epizod Szewczyka

Na "Kozły" w tegorocznej lidze letniej nie ma mocnych. O ich sile tym razem przekonali się Chicago Bulls, którzy zostali odprawieni z bagażem 15 punktów. Drugie zwycięstwo odniosła ekipa złożona z graczy D-League. Najlepszym strzelcem dnia okazał się Jason Thompson z Sacramento Kings, który rzucił 31 punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Milwaukee Bucks - Chicago Bulls 87:72

(J.Alexander 18, A.Johnson 17, J.Meeks 16 - J.Johnson 16, T.Gibson 12, D.Nelson 12)

"Bykom" animuszu starczyło zaledwie na półtorej kwarty. Nie pozwalały odskoczyć rywalom i cztery razy doprowadzały do remisu. W kolejnej odsłonie po trójce Taureana Greena, Bulls po raz pierwszy prowadzili. Riposta przeciwników, którzy nie poznali jeszcze smaku porażki była niemalże natychmiastowa. Trafił Joe Alexandra i Bucks ponownie znaleźli się na czele (35-34). Od tego momentu zespół Szymona Szewczyka nie oddał już nigdy swojego prowadzenia. Oczywiście minimalna przewaga ich nie interesowała. Milwaukee systematycznie odskakiwało przeciwnikowi.

Najlepszym dowodem na dominację "Kozłów" może być fakt, że dwukrotnie prowadzili różnicą 15 oczek. Bulls próbowali walczyć, ale nie mieli zbyt wielu atutów, które mogliby przeciwstawić Milwaukee. Atutami Bucks z pewnością byli Alexander i Amir Johnson, którzy odpowiednio rzucili 18 i 17 punktów.

Szymon Szewczyka ma kolejny występ za sobą. Tym razem rozegrał epizod. Na parkiecie pojawił się na 130 sekund. W tym czasie zdołał zdobyć 2 punkty, zebrać piłkę i sfaulować przeciwnika.

New York Knicks - Detroit Pistons 73:96

(J.Hill 14,N.Tskitishvili 12, M.Almond 11 - A.Daye 27, D.Summers 26, S.Singletary 15)

Świetna postawa Austina Daye i DeJuana Summersa sprawiła, że New York Knicks nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w straciu z Detroit Pistons. Daye na swoim koncie zapisał 27 punktów i 13 zbiórek. Summers był o jedno oczko groszy. - Chciałem zrehabilitować się za ostatni kiepski mecz. Wyszedłem na parkiet z myślą o zwycięstwie. Zrobiłem wszystko, aby to osiągnąć - powiedział Daye.

Pozostali zawodnicy "Tłoków" mieli chyba także coś do udowodnienia, bo inaczej nie można wytłumaczyć tego z jakim impetem rzucili się na przeciwnika. Knicks momentami sprawiali wrażenie bezradnych i poza pojedynczymi akcjami w wykonaniu Jordana Hilla, czy Marcusa Almonda nie byli w stanie zrobić zbyt wielkiej krzywdy Pistons.

Kluczowa dla losów meczu okazała się pierwsza kwarta, w której Detroit zanotowało run 13-2, dzięki czemu prowadziło 28-17. Taka przewaga utrzymała się do końca tej części gry. Wraz z upływem kolejnych minut, Knicks mogli oglądać plecy swoich rywali.

Toronto Raptors - Phoenix Suns 74:73

(D.DeRozan 20, Q.Douby 16, R.Ukić 10 - E.Clark 13 (12zb), R.Lopez 11, T.Griffin 8, C.Powell 8)

"Słońca" w czwartej kwarcie prowadziły już różnicą 9 punktów. Taki stan rzeczy nie zniechęcił zawodników z Toronto, którzy zabrali się do odrabiania strat. W siedem i pół minuty ta sztuka im się udała. W gronie bohaterów Raptors można umieścić DeMara DeRozena, który zdobył 20 punktów z czego te najważniejsze na 46 sekund przed końcem pojedynku. Na wyniku zaważyła także postawa Ekene Ibekwe. Zawodnik Raps na siedem sekund przed końcem zablokował akcję rozpaczy Gorana Dragicia.

Wśród przegranych najlepsze wrażenie po sobie pozostawił Earl Clark, który oprócz 13 punktów, na swoim koncie zapisał 12 zbiórek. Dwucyfrową zdobyć miał także Robin Lopez (11).

Spotkanie rozegrane w COX Pavillon było niezwykle wyrównane. Zanotowano 13 zmian prowadzenia i 12 remisów.

Sacramento Kings - NBA D-Leauge Select 89:105

(J.Thompson 31 (10zb), W.Matthews 14, J.Brockman 11 - O.Jeffers 21, T.Johnson 20, G.Forbes 17)

Jason Thompson z Kings dwoił się i troił, ale nie otrzymał należytego wsparcia od kolegów z zespołu. Środkowy Sacramento rzucił 31 punktów i zebrał 10 piłek, ale na niewiele to pomogło, ponieważ drużyna złożona z graczy D-League okazała się lepsza.

O wszystkim zadecydowała ostatnia kwarta. Przed jej rozpoczęciem "Królowie" prowadzili 75-74. Później jednak zupełnie stanęli, co skrzętnie wykorzystali przeciwnicy i czwartą odsłonę wygrali aż 31-14). W ich szeregach szaleli Othyus Jeffers i Trey Johnson . Odpowiednio rzucili 21 i 20 punktów. - To świetne doświadczenie. Jesteśmy grupą chłopaków, która chce wygrywać. Dla nas to jest dużo ważniejsze od innych rzeczy - powiedział Johnson.

Portland Trail Blazers - Houston Rockets 82:87

D.Cunningham 22, P.Jeter 15, J.Bayless 13 - C.Budinger 17, B.Newley 16, M.Leunen 14)

Blazers za porażkę mogą winić tylko siebie. Na 1:23 przed końcem meczu z "Rakietami" prowadzili 80-77 i w ciemno można było typować ich zwycięstwo. Plany Portland zniweczył Chase Budinger, który zdobył 5 punktów z rzędu. Resztę dołożyli Garrett Temple i Maarty Leunen. "Smugi" odpowiedziały zaledwie jednym trafieniem.

Cały pojedynek wyglądał tak jak ostatnie minuty. Obydwie drużyny grały zrywami. Na run jednej z drużyn, rywale odpowiadali tym samym. Najskuteczniejszym graczem "Rakiet" był wspomniany wyżej Budinger, zdobywca 17 punktów. Po stronie przegranych 22 oczka na swoim koncie zapisał Dane Cunningham.

Denver Nuggets - Washington Wizards 77:70

(S.Weems 17 (11zb), R.Dupree 11, C.Karl 10, R.Hendrix 10, C.Giles 10 - A.Blatche 27 (15zb), N.Young 17, J.McGee 12)

W ostatnim pojedynku szóstej serii spotkań w Las Vegas Nuggets okazali się lepsi od Wiazrds. Drużyna z Denver w czwartej kwarcie podkręciła tempo i odskoczyła na 11 punktów. Spora w tym zasługa Sonny'ego Weemsa, który pojedynek zakończył dorobkiem 17 oczek i 11 zbiórek.

W szeregach Wizards brylowali Andray Blatche i Nick Young. Odpowiednio zdobyli 27 i 17 punktów. Pierwszy z nich dołożył jeszcze 15 zbiórek. Świetna dyspozycja tej dwójki na niewiele się zdała, ponieważ Wizards nie byli w stanie przegonić rozpędzonych Nuggets.

Ozdobą starcia był rzut oddany z połowy boiska równo z syreną kończącą pierwszą połowę. Jego autorem był Tyrese Rice z Waszyngtonu.

W barwach stołecznej drużyny zagrał Brandon Wallace. Ten zawodnik w ostatnim sezonie grał w Polskiej Lidze Koszykówki w zespole z Kwidzyna. Skrzydłowy zdobył 3 punktu i miał jedną zbiórkę.

Komentarze (0)