EBL. Fatalny mecz Legii Warszawa w defensywie. "Nasza obrona nie dojechała"

Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński
Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński

- Graliśmy za miękko i to było widać. Drużyna ze Szczecina trafiała rzuty, złapała wiatr w żagle - podkreśla trener Wojciech Kamiński. Legia Warszawa po słabym meczu przegrała na wyjeździe z Kingiem Szczecin (89:111).

Dla Wojciecha Kamińskiego było to drugie spotkanie w roli szkoleniowca Legii. W pierwszym ekipa z Warszawy rzutem na taśmę pokonała MKS Dąbrowa Górnicza (90:83), grając efektownie w czwartej kwarcie.

Tym razem happy-endu nie było. Legioniści wygrali co prawda trzecią kwartę (36:28), jednak w pozostałych zagrali fatalnie w defensywie, która przypominała dziurawy szwajcarski ser. Powróciły stare demony za kadencji Tane Spaseva, kiedy Legia mocno kulała w tym elemencie.

- Nasza obrona nie dojechała i zdecydowanie graliśmy za miękko - tłumaczy Wojciech Kamiński. - Każdy zespół ma swoje problemy, ale musimy zdecydowanie lepiej grać w defensywie - dodaje.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!

Już do przerwy legioniści stracili aż 59 punktów. Potem starali się gonić Kinga Szczecin, jednak w kluczowych momentach popełniali wiele prostych błędów.

- Cały czas staraliśmy się wracać do meczu, zbliżaliśmy się do rywala na 10-14 punktów lecz nie mogliśmy złamać tej granicy 10 punktów różnicy i to było dołujące, bo w kluczowych momentach zdarzały nam się złe rzuty - zaznacza Kamiński. - Pomimo dobrej gry Kinga, gdybyśmy zagrali z większą dyscypliną, to myślę, że byłaby szansa, żeby ten wynik tak się nie rozjechał - analizuje.

Legia Warszawa potrzebuje punktów jak tlenu, a już w piątek zagra z bardzo wymagającym rywalem. Przeciwnikiem stołecznych będzie Asseco Arka Gdynia.

Zobacz także: Mateusz Kostrzewski: Nie ma marginesu błędu

Zobacz także: Śląsk rezygnuje z transferu! Thomas Kelati czeka na oferty

Komentarze (0)