[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Zabolały pana słowa Marcina Gortata, który nazwał pana "karierowiczem"?
[/b]
Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki: Uważam, że to kompletnie niepotrzebne słowa ze strony Marcina Gortata. Czy mnie zabolały? Od momentu gdy trafiłem do koszykówki, to przyjąłem taką zasadę, że dla mnie największą wartością jest to, co myślą zawodnicy, kibice i ci wszyscy ludzie, którzy na mnie głosowali. To delegaci na co dzień oceniają moją pracę.
Zobacz także: EBL. Nie ma czasu na nudę. Kluby są aktywne na rynku. Szykują się kolejne transfery!
Myślę, że efekty są widoczne. Mamy cztery transmisje na sportowych antenach Polsatu. Mamy sponsora tytularnego, mamy wielu sponsorów biznesowych, którzy są spoza spółek skarbu państwa. Koszykówka ma się coraz lepiej. Za chwilę ogłosimy - jako PLK - nowy program, który będzie skierowany do klubów. To będzie projekt strategiczny. Będzie dotyczył rozwoju młodych koszykarzy. Uważam, że sama praca mnie broni.
Wracając do Gortata. Cytuje jego słowa: "Jestem zaskoczony, że prezes tak mnie zaatakował na Gali Mistrzów Sportu". Chodzi o słowa: "liderem trzeba być na boisku, a nie w mediach społecznościowych". Do kogo je pan adresował?
Nie zaatakowałem Marcina na 85. Gali Mistrzów Sportu, o czym wspomniał w wywiadzie dla Sport.pl. Ja tych słów nie adresowałem w jego kierunku. Chciałem jedynie podkreślić rolę dwunastu zawodników, którzy wykonali kapitalną rolę na MŚ w Chinach. Co więcej: należy pamiętać o tych, którzy do Chin nie pojechali, a zrobili świetną robotę w eliminacjach. Lampe, Sulima, Kolenda, Nowakowski, Wyka czy Zamojski.
ZOBACZ WIDEO Czarna lista Rajdu Dakar. Giną nie tylko zawodnicy, ale też osoby postronne
Mamy dwunastu liderów, a jeden z nich - Mateusz Ponitka - jest wyjątkowy. On pociągnął tę kadrę do historycznego sukcesu. I to miałem na myśli, że Ponitka jest liderem na boisku, a nie bryluje w mediach społecznościowych. Nie wiem, dlaczego Gortat moje słowa wziął do siebie. Choć jest takie polskie przysłowie: "uderz w stół, a nożyce się odezwą…".
Cieszy mnie jeden fakt, że po kilku miesiącach Marcin Gortat w końcu zdobył się na odwagę i pogratulował wielkiego sukcesu swoim kolegom z reprezentacji. Szkoda, że nie zrobił tego np. podczas wystąpienia na Gali Mistrzów Sportu.
To pana najbardziej boli?
Tak. Nie rozumiem, jak zawodnik takiej klasy, który przez wiele lat uważał się za lidera reprezentacji, nie był w stanie pogratulować kolegom wielkiego sukcesu w MŚ. Przecież Gortat grał wcześniej z większością tych zawodników w kadrze. Razem przebywali w szatni i rywalizowali z innymi drużynami na parkiecie.
Zobacz także: EBL. Przemysław Frasunkiewicz: Jesteśmy mentalnie niedojrzali. Zmiany? Niewykluczone
Adam Waczyński po zakończeniu Gali Mistrzów Sportu miał pretensje, że nie wszyscy zawodnicy, którzy brali udział w MŚ, zostali wyczytani. To można było inaczej rozegrać.
Pani Paulina Chylewska, która prowadziła tę galę, jasno powiedziała, że na scenę zaprasza reprezentację reprezentacji. Specjalnie później odsłuchałem nagrania, bo mnie te słowa Adama trochę zabolały. Nikt jego roli w kadrze na turnieju nie umniejsza. On wykonał znakomitą robotę i każdy o tym wie.
Warto pamiętać, że czas na wypowiedź na tej gali jest mocno ograniczony. Trzeba zmieścić się w 30 sekundach. Powiedziałem wprost o "dwunastu wspaniałych koszykarzach". Adam Waczyński dostał zaproszenie na galę, ale nie mógł przyjechać ze względu na obowiązki klubowe. Gdyby był obecny podczas gali, to on by przemawiał w imieniu całej drużyny. Tak było zapisane w scenariuszu. Na drugim miejscu był Ponitka, a później Koszarek.
To prawda, że prosił pan Gortata o powrót do kadry przed MŚ?
Tylko jednego zawodnika prosiłem o powrót do kadry. Wielokrotnie do niego dzwoniłem i namawiałem. To Damian Kulig. Nie Marcin Gortat. Z Marcinem odbyłem jedno spotkanie. Zadałem mu konkretne pytanie, czy jest gotowy do gry w kadrze na MŚ. Uważałem, że to byłaby fantastyczna historia i też duże wzmocnienie zespołu na takim turnieju. Powiedział stanowcze "nie" i ja to w pełni uszanowałem. Uciąłem temat.
Próbowaliście nawiązać nić porozumienia? Połączyć siły na linii PZKosz - Fundacja Marcina Gortata?
Zacznę od tego, że szanuję każdą inicjatywę, która przyczynia się do popularyzacji koszykówki. Należy jednak pamiętać o tym, że to PZKosz jest głównym nurtem upowszechnienia dyscypliny w kraju. Ponad 7 tys. dzieci trenujących na co dzień w dwóch projektach: SMOK i KOSSM. To jest centrum szkolenia dzieci i młodzieży.
Każde inne inicjatywy, które powiększają to spektrum, dają dużo pozytywów dyscyplinie, w tym m.in. działania Fundacji Marcina Gortata, są bardzo mile widziane i traktowane pozytywnie przez PZKosz. I w pełni zgodzę się z tym, że powinniśmy to robić razem. PZKosz jest otwarty na takie działania, ale...
?
Na zasadach partnerskich, a nie na zasadach, że ośrodkiem i kreatorem polskiej koszykówki jest Fundacja Marcina Gortata, a PZKosz jest tylko przy okazji. Powtórzę: oprócz wymienionych przeze mnie projektów upowszechniania koszykówki, w których systematyczny udział bierze ponad 7 tys. dzieci, PZKosz w stopniu profesjonalnym organizuje szkolenie dla 10 młodzieżowych kadr narodowych - od U-14 do U-20. Wydajemy rocznie prawie 15 mln zł na szkolenie dzieci i młodzieży cały czas otwierając nowe ośrodki SMOK i KOSSM. Liczby więc mówią same za siebie.
Marcin Gortat deklaruje zakończenie kariery sportowej. Czy PZKosz ma pomysł na uhonorowanie jego występów w reprezentacji Polski? Może jakiś mecz pożegnalny?
Każdego zasłużonego reprezentanta Polski PZKosz chciałby godnie pożegnać. Jeżeli Marcin Gortat wyrazi chęć uczestnictwa w takim święcie koszykówki, to po prostu do tego dojdzie. Jestem "za" takim pomysłem i tylko czekam na sygnał z drugiej strony. Bardzo szanuję to, co osiągnął w koszykówce. Przyznam szczerze, że oglądałem jego mecze w NBA i mocno mu kibicowałem.
Zobacz także: EBL. Polpharma - Anwil. Sędziowie nie mogli zobaczyć powtórki. Milicić wściekły: To absurd!