Podopieczni Mike'a Taylora musieli się sporo napracować, aby dogonić Rosjan, a następnie wyjść na prowadzenie. Decydujące znaczenie miała czwarta kwarta, w której Biało-Czerwoni wygrali 26:17, a w konsekwencji w całym spotkaniu 79:74.
Były koszykarz, Jacek Łączyński, wskazał na elementy, które - jego zdaniem - wpłynęły na końcowy wynik. - Wygraliśmy, bo byliśmy zespołem. Pokazaliśmy niesamowitą konsekwencję i wiarę we własne umiejętności. Nawet, gdy nam nie szło, nie załamaliśmy się, konsekwentnie realizując założenia - powiedział Łączyński w rozmowie z TVP Info.
- Mówi się, że w koszykówce mecz zaczyna się tak naprawdę w 35. minucie. Jeśli żadna z drużyn nie wypracowała sobie dużej przewagi, to wszystko się może zdarzyć. Wtedy na parkiecie można oddzielić chłopców od mężczyzn - dodał były zawodnik warszawskich drużyn.
Wśród zawodników, którzy szczególnie zasłużyli na pochwałę po spotkaniu z Rosją, Łączyński wymienił Łukasza Koszarka, Aarona Cela, Adama Waczyńskiego, Damiana Kuliga i Mateusza Ponitkę. Zaznaczył jednocześnie, że dobrze zagrała cała drużyna.
Na zakończenie zmagań w grupie I Polacy zagrają w niedzielę z Argentyną. W ćwierćfinale rywalem Biało-Czerwonych będzie Hiszpania lub Serbia. - Nie ma co budować nie wiadomo jakiej presji i rozbudzać oczekiwań. (...) Co nas czeka w ćwierćfinale? Hiszpania albo Serbia. A to już najwyższa światowa półka - zakończył Łączyński.
Czytaj także:
- Mistrzostwa świata w koszykówce. Polacy w ćwierćfinale! Zagrają z Hiszpanią lub Serbią
- Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz: Łzy w oczach. Wszyscy tańczyliśmy w szatni
ZOBACZ WIDEO Niezwykle skromny człowiek. Wojciech Nowicki: Sodówka nie uderzyła mi do głowy [cała rozmowa]