Ten mecz zapisze się w historii polskiej koszykówki. W swoim drugim spotkaniu na mistrzostwach świata w Chinach, Biało-Czerwoni pokonali gospodarzy, których wspierali kibice oraz niestety sędziowie. Na parkiecie reprezentacja Polski zostawiła pot, krew i zły. Kadra Mike'a Taylora pokazała wielki charakter.
- Wygrało polskie serducho waleczność, ambicja, zaangażowanie i determinacja. Cudownie to się oglądało! - mówi Jacek Łączyński, były reprezentant Polski. - Myślę, że właśnie taka postawa przyciągnie do koszykówki więcej adeptów. Jestem dumny i wzruszony - tłumaczy nasz ekspert.
Reprezentacja Polski występuje na mundialu po 52-letniej przerwie. W poniedziałek Biało-Czerwoni musieli jednak walczyć z wieloma przeciwnościami losu. W trakcie spotkania nie wytrzymali polscy komentatorzy, którzy w ostrych słowach skomentowali pracę sędziów (WIĘCEJ TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Serie A. Skromna wygrana AC Milan. Krzysztof Piątek zmarnował dobre okazje [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Sędziowie pozwalali obu zespołom na grę na dużym kontakcie, bardzo twardą i siłową. Zrobili sporo oczywistych błędów, a można byłoby ich nie popełniać, sprawdzając częściej powtórki akcji. Na szczęście wygraliśmy i teraz nie ma to żadnego znaczenia. Niesmak jednak pozostał - tłumaczy były reprezentant Polski.
Gwiazdą reprezentacji był bez wątpienia Mateusz Ponitka, który zagrał być może najlepszy mecz w historii występów z orzełkiem na piersi (zobacz relację z meczu-->).
Po heroicznym zwycięstwie nad reprezentacją Chin, apetyty kibiców zdecydowanie urosły. Na co stać teraz reprezentację Polski? - Każdy zespół gra o złoty medal. My również mamy jeszcze szanse. Jesteśmy w drugiej rundzie, zrealizowaliśmy cel minimum. Rosja i Argentyna to mocne ekipy, ale na pewno są do ogrania. Jeśli będziemy odpowiednio skuteczni w ataku, to wtedy sięgniemy gwiazd - kończy Łączyński.
Zobacz także: Hrycaniuk: Chiński mur na boisku był wysoki, ale wskoczyliśmy na niego