[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Co słychać w obozie mistrza Polski przed serią półfinałową z Arką Gdynia w Energa Basket Lidze?[/b]
Jarosław Zyskowski, koszykarz Anwilu Włocławek: Najpierw zostały wyciągnięte wnioski po wygranej serii z Arged BM Slam Stalą (3:0), ale dość płynie przeszliśmy do przygotowań do kolejnej fazy, choć musieliśmy czekać kilka dni na rozstrzygnięcie w drugiej parze. Ostatecznie do półfinału awansowała Arka i pod tę drużynę mocno się szykujemy. Skupiamy się na ich zagrywkach, przygotowujemy naszą strategię obronną na Jamesa Florence'a.
Rozumiem, że James Florence jest tą postacią, która wzbudza wasze największe zainteresowanie?
Nie jest wielką tajemnicą, że on i Josh Bostic są czołowymi postaciami Arki. Oni najczęściej mają piłkę w rękach i decydują o losach poszczególnych akcji. Choć w hierarchii ważności myślę, że wyżej stoi Florence, który jest prawdziwym motorem napędowym. On kreuje akcje dla siebie i dla kolegów. Chcemy wytrącić go nieco z rytmu, ograniczyć rzuty z dystansu, które są jego najgroźniejszą bronią.
Większość przewidywała, że to Anwil będzie męczył się ze Stalą, a Arka szybko przejdzie Legię i będzie czekała na rywala. Życie napisało jednak kompletnie inny scenariusz.
Myślę, że mało kto przed play-off zakłada takie rozstrzygnięcia. Słyszę i czytam, że nasza seria ze Stalą była taka łatwa i szybka, ale ja się z tym kompletnie nie zgadzam. W każdym z meczów musieliśmy dać z siebie 100 procent, żeby pokonać rywali. Spotkania były na styku i do ostatnich minut ważyły się ich losy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niespotykane zachowanie sportowca! Zobacz, co zrobił
Anwil w play-off wskoczył na wyższy poziom?
Złapaliśmy odpowiednią formę zespołową i indywidualnie. Dzielimy się piłką, nie robimy głupich strat, mamy dużo asyst. Nasza gra może się podobać. Uważam, że każdy z nas gra na wysokim poziomie, zbliżonym do maksymalnego potencjału. Ten ostatni mecz ze Stalą to dobitnie pokazał. Każdy dołożył swoją cegiełkę do sukcesu drużyny.
Zobacz także: Marcin Gortat: Ogień prawie zgaszony
Trzy porażki z Arką w tym sezonie spędzają sen z powiek?
Nie. W ogóle o tym nie myślimy. Jesteśmy teraz zupełnie innym zespołem.
Choć... po przegranej pod koniec marca z MKS-em Dąbrowa wcale tak wesoło nie było. Kibice domagali się zmian, było gorąco wokół Anwilu. Minął miesiąc i nastroje są zgoła odmienne. Co takiego się zmieniło w zespole w ciągu tego okresu?
Szczerze? Nawet na to nie zwróciłem uwagi, bo w sporcie takie rzeczy są poziomie dziennym. Raz jest euforia, a później smutek i rozgoryczenie. Te emocje mieszają się ze sobą. Trzeba być do tego przyzwyczajonym. Poza tym we Włocławku jest dość specyficzne i wymagające środowisko. Jak się przegra mecz z nieco słabszym rywalem, to wielu popada w panikę i od razu domaga się zmian. Czy od tamtego meczu coś się zmieniło? Za wiele nie, choć dołączył do nas wtedy Michał Ignerski. Jego rola w zespole z każdym tygodniem rosła.
Jego forma robi wrażenie?
Wszyscy są pod ogromnym wrażeniem! Znałem oczywiście jego CV i wcześniejsze dokonania, ale nie spodziewałem się, że tak szybko stanie mocnym punktem zespołu. Widać w jego grze ogromną klasę i to, że grał w bardzo mocnych ligach zagranicznych.
Na ile ustawienie z Szymonem Szewczykiem lub Michałem Ignerskim na "piątce" jest groźne dla rywali?
To jest na tyle groźne i niebezpieczne, że jeżeli center kryjący Michała bądź Szymona odejdzie od niego, to momentalnie jest rzut z tej pozycji. Z kolei jeśli jest blisko, to mniejszy zawodnik ma okazję zagrać jeden na jeden i wjechać pod kosz, bo go tam nie ma. Tak samo jest z grą tyłem do kosza. Jeśli center wtedy pomoże, to z automatu jest przewaga na obwodzie. Rywale mają z tym problemy. Stal była w kłopotach. Myślę, że Arka też będzie miała kłopoty.
Arka ma dwóch ciężkich centrów: Łapeta i Upshaw.
Zgadza się, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało w całej serii. Shawn King ze Stali musiał wychodzić do naszych "piątek" i zupełnie sobie z tym nie radził. Na dodatek łatwiej się grało naszym obwodowym zawodnikom.
To będzie także ciekawa seria ze względu na pojedynek Almeidy z Bosticiem, dwóch wielkich gwiazd Energa Basket Ligi. Pan z Almeidą ma dość bliskie kontakty. Ivan często wspomina o tej rywalizacji?
Nie. Skupia się na rywalizacji zespołowej. Chcę znów z Anwilem osiągnąć jak najlepszy rezultat.
To pana najlepszy przyjaciel w drużynie?
Myślę, że można tak powiedzieć. Spędzamy ze sobą dużo wolnego czasu. Często jeździmy coś zjeść i porozmawiać. Czasami odwiedzam go też w domu. Tam najczęściej gramy na konsoli.
Ostatnio kibice często mówią o grillu, którym wspólnie przyrządzacie.
Już wcześniej słyszałem te historie, że kibice znaleźli powód słabszej formy Ivana. Podobno za często za mną grillował (śmiech). Ivan to bardzo pozytywna postać. Złapaliśmy wspólny język. Nadajemy na podobnych falach.
Zobacz także: EBL. Legia Warszawa. Z Arką przegrali, ale zdobyli serca kibiców. Tane Spasev ma dalej prowadzić zespół