Doc Rivers i Jim Boylen nie należą do tej grupy trenerów, która spokojnie ogląda to, co dzieje się na parkiecie. Zawsze żywo reagują na boiskowe wydarzenia i tym razem, w meczu, w którym stanęli naprzeciw siebie, słono za to zapłacili. Obaj szkoleniowcy zostali wyrzuceni ze swoich ławek w tym samym momencie. Opiekun Los Angeles Clippers po spotkaniu przyznał, że nie pamięta czegoś takiego, a pracuje w NBA od 20 lat.
- Właściwie czułem się całkiem dobrze, kiedy przy winie oglądałem poczynania moich zawodników w czwartej kwarcie - żartował po meczu 57-letni szkoleniowiec LAC. - Tym niemniej nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego, czyli wyrzucenia obu trenerów naraz - dodał.
Czytaj także: Michael Carter-Williams z 10-dniowym kontraktem od Orlando Magic
Rivers i Boylen musieli opuścić swoje miejsca na minutę i 14 sekund przed końcem trzeciej kwarty spotkania. Wdarli się oni bowiem w utarczkę słowną po faulu ofensywnym Montrezla Harrella. Opiekunowi Bulls nie spodobało się przewinienie gracza Clippers, bowiem w jego ocenie podkoszowy nie grał czysto już od początku spotkania.
Trenerzy zostali ukarani przewinieniami technicznymi, ale wcale na tym nie poprzestali i kontynuowali kłótnię. Wówczas arbiter główny pojedynku, sędzia Jason Phillips, zdecydował się odesłać ich do szatni. Gospodarze prowadzili wówczas 91:76 i zdołali utrzymać je do końca, choć ich przewaga w 4. kwarcie mocno zmalała.
- Nigdy nie wdaje się w dyskusję z trenerem drużyny przeciwnej, chyba że zostanę zaczepiony. Sam nie zaczynam, ale nie będę dłużny, gdy ktoś zaczyna krzyczeć w moim kierunku. Mimo to nie uważam, że zasłużyłem na to, co mnie spotkało - podsumował Rivers.
Czytaj także: Lojalność w NBA - wartość ginąca
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Martin Galia show. Świetny mecz bramkarza NMC Górnika przeciw Chrobremu