Serb Nikola Marković ma za sobą dwa występy w lidze rumuńskiej. Już w debiucie podkoszowy pokazał się ze świetnej strony, mimo że z zespołem odbył zaledwie kilka treningów przed rozpoczęciem meczu.
Marković zdobył 16 punktów (5/8 z gry, 4/5 za jeden) i miał sześć zbiórek. Jego Oradea pokonała Pitesti 83:79. W drużynie rywali wystąpił Maxym Korniyenko, były gracz Polskiego Cukru Toruń. Ukrainiec zdobył dziesięć "oczek".
W miniony piątek Oradea na własnym boisku ograła Craiovę 83:79. Marković już jako zawodnik pierwszej piątki uzyskał 12 punktów, trafiając 5 z 8 rzutów z gry. Serb za rywali tego dnia miał trzech byłych zawodników z PLK: Troupe'a, Koreniuka i Boone'a.
- To były całkiem solidne występy. Z każdym dniem coraz lepiej czuję się w drużynie, poznaję tajniki systemu. Myślę, że trafiłem do dobrego miejsca - podkreśla Marković w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Krzysztof Piątek nie zwalnia tempa. "Nadal się rozwija. Szuka sam siebie"
- Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak wszystko tutaj jest zorganizowane. W Oradei jest piękna, nowoczesna hala. W niej jest siłownia, miejsce do rehabilitacji. W klubie pracują ludzie z dużą wiedzę - dodaje koszykarz.
Zobacz także: Arka - Stelmet. Frasunkiewicz mówi o swobodzie i wolności w ataku, Jovović odpowiada: Mamy inny profil drużyny
Serb ponad dwa tygodnie temu rozwiązał umowę z Anwilem. Klub zdecydował się na gruntowne zmiany. Z zespołem pożegnali się także Kostrzewski i Mihailović. W miejsce tej trójki zatrudniono Almeidę i Czyża. - Byłem mocno zaskoczony tymi zmianami w składzie. Myślę, że wszyscy mieli podobne odczucia. Jednak należy pamiętać o tym, że koszykówka to jest biznes. Jednego dnia jesteś tutaj, a w kolejnym w zupełnie innym miejscu - mówi.
Marković w barwach włocławskiego zespołu rozegrał 27 spotkań. W Energa Basket Lidze notował przeciętnie 6,6 punktu i 3,7 zbiórki. Koszykarz przeplatał lepsze momenty z gorszymi. Nie mógł ustabilizować formy na równym poziomie.
- Fakt - nie grałem najlepiej. Miałem też problemy z plecami, więc nie mogę być zdziwiony tym, że trener chciał mnie wymienić. Akceptuję jego decyzję - opowiada.
- Rozdział pt. "Anwil" uważam za zamknięty, choć będę miło do niego wracał. Poznałem wiele interesujących osób w ostatnich miesiącach. Uważam, że tworzyliśmy zgraną grupę ludzi - ocenia.
Marković chce w końcu na dłużej "zakotwiczyć" w jednym miejscu. W ostatnim czasie odwiedził aż... cztery kluby! Miniony sezon rozpoczął w Treflu, później przeniósł się do Stelmetu, by rozgrywki zakończyć w "Stalówce". W Oradei podpisał kontrakt do końca przyszłego sezonu.
- Jestem zmęczony tymi licznymi zmianami klubów. Wierzę, że znalazłem miejsce, w którym zostanę na dłużej, choć nie ukrywam, że zakochałem się w Polsce. To świetne miejsce do życia. Może pewnego dnia znów tam wrócę - przyznaje.
Zobacz także: Stelmet - CSKA. Dawno w Polsce nie było takich gwiazd. Klub z Zielonej Góry liczy na dużą frekwencję