Wydarzenia transferowe w lidze NBA potrafią być bardzo nieprzewidywalne, o czym doskonale przekonali się fani i tym razem. Wydawało się bowiem, że przejście Trevora Arizy z Phoenix Suns do Los Angeles Lakers jest jedynie kwestią dogadania szczegółów, a tymczasem 33-latek, choć wróci do swojego byłego klubu, to nie będą nim Jeziorowcy, a całkiem niespodziewanie Washington Wizards.
Kibice już rano mogli znaleźć doniesienia mówiące o tym, że doświadczony niski skrzydłowy przenosi się do stolicy USA. Pierwotnie jednak w transakcję zaangażowani byli jeszcze Memphis Grizzlies i to właśnie oni okazali się powodem, dla którego trójstronna wymiana finalnie nie doszła do skutku.
Ariza, jak się ostatecznie stało, miał się przenieść do Wizards, Kelly Oubre do Grizzlies, a Austin Rivers do Suns. Klub z Arizony miał również zasilić MarShon Brooks, ale okazało się, że właśnie to była kość niezgody, bowiem szefowie Słońc myśleli, że pozyskują z Memphis... Dillona Brooksa i tak oto dogadana już kilkuzespołowa wymiana upadła. Sytuacja - przyznać trzeba - kuriozalna.
Jak jednak widać - kolokwialnie mówiąc - na samym końcu Niedźwiadki zostały z wszystkiego wykolegowane, a transakcja odbyła się tylko pomiędzy Wizards i Suns. Ariza wraca więc do drużyny, w której grał już w latach 2012-14, a do Phoenix przenoszą się Oubre i Rivers, czyli odpowiednio niski skrzydłowy i rozgrywający, którego w Arizonie poszukiwali od dawna.
ZOBACZ WIDEO: Czesław Lang podsumował 25 lat pracy nad Tour de Pologne. "Fantastyczna promocja Polski przez sport"