W okresie letnim Jakub Parzeński przyjął propozycję Anwilu Włocławek, choć wydawało się, że trafi do Legii Warszawa, z którą długo negocjował. Ostatecznie do tego nie doszło i polski środkowy zasilił szeregi zespołu z Kujaw.
Trener Igor Milicić na początku sezonu przekonywał, że ma pomysł na wykorzystanie Parzeńskiego, ale... - On musi uwierzyć, że jest zdrowy i gotowy do walki w każdym spotkaniu - tłumaczył szkoleniowiec Anwilu.
Parzeński nie zdołał sobie jednak wywalczyć miejsca w rotacji. Milicić nie miał do niego zaufania, bo zwykle jego występy kończyły się na 4-6 minutach. I nawet jak polski środkowy miał dwa-trzy dobre zagrania, to lądował na ławce rezerwowych. To powodowało frustrację u obu stron, które nie były zadowolone ze współpracy.
Po spotkaniu z Legią Warszawa (103:72) Igor Milicić zabrał głos w sprawie Parzeńskiego, który na parkiecie spędził... zaledwie dwie sekundy. Warto dodać, że w ostatnim meczu z Le Mans środkowy zagrał osiem sekund. - Każdy dostaje to, na co zasługuje - odparł, a na pytanie o sytuację Igora Wadowskiego odpowiedział z kolei: - Do niego nie mamy pretensji. Jest tutaj po to, żeby nam pomóc i jednocześnie samemu się uczyć. W tym meczu chcieliśmy dać więcej minut Broussardowi, który jest nowym zawodnikiem i potrzebuje ogrania z zespołem. Igor na pewno jeszcze nam pomoże w tym sezonie, i to nie jeden raz - odpowiedział.
To jasny sygnał, że iskrzy na linii trener-zawodnik. Nie jest wykluczone, że dla Parzeńskiego było to ostatnie spotkanie w drużynie z Włocławka. Z nieoficjalnych źródeł usłyszeliśmy, że koszykarz w trakcie przerwy na mecze reprezentacji może zmienić klub.
ZOBACZ WIDEO: Film o Dariuszu Michalczewskim wejdzie do kin. "Scenariusz jest bardzo mocny"
Szkoda teg chłopaka, bo tak naprawdę ciężko go ocenić po tych kilku nieudanych e Czytaj całość