LeBron James nigdy nie rozpoczął sezonu w nowym klubie od wygranej. Jako debiutant, witał się z NBA w barwach Cleveland Cavaliers od bilansu 0-5. Porażkę poniósł również w pierwszym meczu dla Miami Heat. Scenariusz powtórzył się po jego powrocie do Ohio. Cavs także musieli przełknąć gorzką pigułkę. No i w końcu nie inaczej jest w Los Angeles. Patrząc na to, jak było w przeszłości, w ciemno można było stawiać na przegraną Lakers w pierwszym meczu sezonu, ale nie od razu na bilans 0-3.
Jeziorowcy w pierwszych spotkaniach radzić musieli sobie jednak z silnymi ekipami. Zaczęli od mecz z Blazers, następnie był pojedynek z Rockets, po którym posypały się kary dla Brandona Ingrama i Rajona Rondo, więc w starciu ze Spurs musieli sobie już radzić bez dwóch podstawowych graczy. Mimo wszystko porażka w tym meczu przydarzyć się LAL nie powinna. Podopieczni Luke'a Waltona prowadzili w dogrywce już 142:136, ale ostatnie 55 sekund przegrali 0:7, a w efekcie również i całe spotkanie. Na pewno nie tak to miało wyglądać.
Przed LBJ'em i spółką teraz doskonała szansa na przełamanie i odniesienie premierowego zwycięstwa w trwającym sezonie. Lakers udadzą się do Phoenix na pojedynek z Suns. Okazja do triumfu wydaje się być zatem bardzo dobra. Ale i tak, pomimo bilansu 0-3, LeBron zachowuje chłodną głowę.
- Wiem, w co się zaangażowałem. To jest proces i wszystko będzie w porządku - stwierdził po poniedziałkowej porażce z SAS. - Będziemy nadal się rozwijać i poprawiać swoją grę. Podoba mi się kierunek, w którym zmierzamy. Nie jest to równoznaczne z tym, że teraz wygrywamy, ale na wszystko przyjdzie pora - zakończył 33-letni skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Genoa zatrzymała Juventus, sensacja w Turynie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]