Anwil Włocławek - mistrzowie powrotów

Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Ivan Almeida
Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Ivan Almeida

Dla Anwilu Włocławek nie ma rzeczy niemożliwych. Podopieczni Igora Milicicia potrafią wyjść z opresji nawet z najtrudniejszych sytuacji. - Jesteśmy charakterną drużyną - mówi kapitan Kamil Łączyński.

W pamięci wszystkich kibiców jest piąte spotkanie półfinału ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra, które z całą pewnością przejdzie do historii polskiej koszykówki. Nie bez powodu okrzyknięto ten mecz "jednym z najlepszych w ostatnich latach".

Anwil dokonał rzeczy niezwykłej. W 35. minucie włocławianie przegrywali różnicą 19 punktów i praktycznie żegnali się z marzeniami o grze w wielkim finale PLK.

Wtedy jednak do gry wszedł... Quinton Hosley, skrzydłowy Anwilu (dwukrotny MVP finałów), który praktycznie w pojedynkę sprawił, że jego zespół wrócił do meczu. Amerykanin trafiał trudne rzuty, zabierał piłkę rywalom i napędzał kontrataki. W końcówce otworzył się MVP sezonu zasadniczego Ivan Almeida, który wcześniej był kompletnie bezproduktywny.

W ciągu ostatnich pięciu minut Anwil zdobył 30 punktów, tracąc tylko... 11! - Myślę, że to jeden z najlepszych powrotów w historii PLK - przyznaje Jarosław Zyskowski.

ZOBACZ WIDEO Polska kadra ukrywa się przed rywalami. Nawet okna w hotelu są pozaklejane

Skrzydłowy Anwilu miał swój duży wkład w kolejnym wielkim powrocie Anwilu. Włocławianie w trzecim spotkaniu finałowym w serii z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski po 30 minutach przegrywali już różnicą 13 punktów. Wtedy na dobre zabrali się do pracy. Agresywną obroną sprawili, że gospodarze przez pięć minut nie wykonali skutecznej akcji! Sami zdobyli 15 oczek i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do samego końca. Po nerwowej końcówce włocławianie wygrali 82:80. Wspomniany Zyskowski w ostatniej kwarcie zdobył siedem punktów.

- Wróciliśmy z dalekiej podróży. Znów pokazaliśmy ogromną determinację, nie zwiesiliśmy głów po trzeciej kwarcie. Jesteśmy charakterną ekipą, która nigdy się nie poddaje - tłumaczy Kamil Łączyński, kapitan włocławskiego zespołu.

W Anwilu nikt jednak z tego powodu nie popada w hurraoptymizm. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że nie zawsze uda się odrobić straty. Zwłaszcza, że Stal udowadnia, że nie przez przypadek awansowała do wielkiego finału. - Mamy nad czym pracować, skuteczność z linii rzutów wolnych wciąż pozostawia wiele do życzenia - mówi Łączyński.

W środę (20:30) kolejne spotkanie w finale PLK.

Komentarze (10)
avatar
Marecki CS
30.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Fakt, trzeba oddać Anwilowi to co zrobił w tych dwóch spotkaniach. Chociaż osobiście nie będę meczu ze Stelmetem kojarzył jako niesamowitą pogoń Anwilu z happy-end'em, tylko jako totalny i fraj Czytaj całość
avatar
prawus
30.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
Mateusz Krawczyński
30.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W ramach sprostowania BM SLAM Stal odzyskała prowadzenie po rzucie Holta i wyszła na prowadzenie 2 pkt na niecałą minutę do końca meczu wiec takiej dominacji jak Pan Karol przedstawił nie było. Czytaj całość
avatar
prawus
30.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Myślę że ogromnie ważnym elementem całego zespołu w tym i trenera
jest ich szacunek do miasta , sponsora i kibiców . Jeżeli tego brak , to tak jak pokazał obecny sezon drużyna pełna pseudogwi
Czytaj całość
avatar
pogirs
30.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Mam nadzieję , że dziś nie będzie tych targowych przekupek z trąbkami i piszczałkami.