Po 30 minutach wszystko układało się znakomicie dla "Stalówki", która pewnie prowadziła z Anwilem Włocławek 71:58. Ostrowianie pod koniec trzeciej kwarty zdobyli osiem punktów w ciągu... 59 sekund.
A po "trójce" Tomasza Ochońki z dziesiątego metra miejscowa publiczność oszalała z radości. Wydawało się, że podopieczni Emila Rajkovicia spokojnie utrzymają przewagę i w konsekwencji obejmą prowadzenie w serii finałowej
Jednak o ostatniej kwarcie ostrowianie chcą jak najszybciej zapomnieć. Przez pięć minut gospodarze nie zdobyli punktów, sami tracąc ich aż 15. Anwil wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca. Po nerwowej końcówce włocławianie wygrali 82:80.
Decydujące punkty z linii rzutów wolnych zdobył Kamil Łączyński. Pogubił się Stephen Holt, który najpierw stracił piłkę, a następnie kompletnie niepotrzebnie sfaulował polskiego rozgrywającego. W obozie Stali bardzo żałują niewykorzystanej szansy na objęcie prowadzenia w finale PLK.
- To jest dla nas bolesna porażka, bo prowadziliśmy przez trzy kwarty. Graliśmy świetnie. Niestety, w ostatnich dziesięciu minutach graliśmy bardzo źle. Podjęliśmy wiele niedobrych decyzji - tłumaczy Emil Rajković.
- Play-off to czas krótkiej pamięci - przypomina Ochońko, który dał drużynie dużo wsparcia z ławki rezerwowych. W 10 minut zdobył osiem punktów. - Chętnie bym te punkty zamienił na wygraną - dodaje.
W środę (20:30) kolejne spotkanie w finale PLK. Seria zaczyna się rozkręcać. Wszystko jest jeszcze możliwe. Stali na pewno nie można skreślać, bo to drużyna z charakterem, która na pewno się nie podda. - Jesteśmy wojownikami - zapewnia Emil Rajković.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski wyjaśnia kwestię zmiany menadżera. "Od jakiegoś czasu mieliśmy różne zdania"