Koszykarze BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski po zaciętej końcówce przegrali z Anwilem Włocławek 61:62 w pierwszym starciu finałowym Energa Basket Ligi.
Emocji i walki nie brakowało, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że spotkanie nie stało na wysokim poziomie. O losach meczu zadecydowały błędy i niedokładności poszczególnych zawodników.
- Nie zagraliśmy na swoim poziomie. Popełniliśmy zbyt wiele prostych błędów, które kosztowały nas wygraną. Nie realizowaliśmy założeń przedmeczowych, ale myślę, że w kolejnym spotkaniu pokażemy się ze znacznie lepszej strony - zapewnia Mateusz Kostrzewski, skrzydłowy ostrowskiej drużyny.
W Stali kiepsko spisali się rezerwowi, którzy zdobyli tylko osiem punktów. Wynik trzymali gracze pierwszopiątkowi: Łapeta (16), Skifić (13) i Holt (12). Zawiódł trochę Aaron Johnson, który co prawda miał 10 asyst, ale fatalnie pudłował (2/9 z gry). Trener Emil Rajković usprawiedliwia Amerykanina. - W końcówce miał skurcze w nogach, jego nogi odmówiły posłuszeństwa - twierdzi Macedończyk.
ZOBACZ WIDEO Żart Nawałki związany z Błaszczykowskim. Wiadomo, kiedy Kuba dotrze do Juraty
Pozytywem dla Stali jest to, że mimo fatalnej postawy rezerwowych, zespół był o krok od wygranej we Włocławku. Anwil prowadzi 1:0, ale w tej serii wszystko się jeszcze może wydarzyć. - Przegrywamy, ale nikt z tego powodu nie popada w panikę. Będziemy odpowiednio zmotywowani na kolejne spotkanie - podkreśla Rajković.
Sobotni mecz w Hali Mistrzów rozpocznie się o godzinie 17:45. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi stacja Polsat Sport Extra.