[b][tag=66287]
Dawid Borek[/tag], WP SportoweFakty (rozmawiał i notował): Czy porażkę Stelmetu Enei BC Zielona Góra w półfinale można uznać za klęskę? [/b]
Janusz Jasiński, właściciel zielonogórskiego klubu: Myślę, że nie. Uważam, że klęska byłaby w momencie, gdybyśmy przegrali w ćwierćfinale z Rosą. Spotkały się dwie drużyny, które zasługiwały na stworzenie takiego widowiska. Można zrobić podsumowanie, w którym wyszłoby, że w całej serii Anwil Włocławek był lepszy od nas o dwa punkty.
Teraz czeka nas trudny moment, bo musimy zmobilizować drużynę do meczu o brąz i tym teraz żyjemy. Anwil osiem lat czekał na to, by być w finale, więc sądzę, że teraz na to zasłużył. Dobrze, że pokazaliśmy serce, ale zabrakło prądu.
Drużyna nie wytrzymała fizycznie?
Koszarek znów grał długo, Florence złapał cztery faule, trener posadził go na ławkę, to później zanotował jeszcze piąte przewinienie. Można powiedzieć, że przegraliśmy końcówkę piątego meczu przede wszystkim fizycznie, bo zespołowi zabrakło siły. Poza tym, z perspektywy całej rundy, możemy stwierdzić, że to była jedna z najbardziej elektryzujących serii, jakie ja przeżyłem w swojej historii. Porównałbym ją trochę do przegranej rywalizacji z PGE Turowem Zgorzelec (finałowa seria w sezonie 2013/2014), ale tam było jednak trochę inaczej, bo o złoto gra się do czterech wygranych, więc nie ma bliskiego dystansu. Fajnie, że koszykówka wróci na pierwsze strony gazet. Jedni będą o niej pisali, drudzy mówili.
Boleć może przede wszystkim to, że mimo 18 punktów przewagi na początku czwartej kwarty, nie udało się utrzymać tej zaliczki. Stelmet Enea BC grał dobrze tylko przez 35 minut.
Dokładnie policzyliśmy, że w meczu numer cztery, w ciągu dwóch minut, odrobiliśmy 16 punktów. To niestety tak jest. My dogoniliśmy Anwil w czwartym spotkaniu serii, teraz oni nas. Dzisiaj mogę już to powiedzieć: nie żebym krytykował, ale ubolewam, że w końcówce czwartego pojedynku gwizdnięto faul na Almeidzie. Wówczas mogło skończyć się dogrywką w Zielonej Górze. Wcześniej specjalnie o tym nie mówiłem, by nikt nie komentował, że narzekamy i przez to przegraliśmy.
Anwil zasłużył na grę w finale, natomiast my, jak już wcześniej zaznaczyłem, myślimy nad tym, jak zmobilizować zawodników do walki o brąz, bo szczerze powiedziawszy, biorąc pod uwagę brak Thomasa Kelatiego i Jarosława Mokrosa, co skutkuje znacznym osłabieniem rotacji, nie będzie łatwo.
Poza tym warto byłoby kontynuować medalowe lata.
Przez pięć lat graliśmy w finale, w tym roku w nim nie będziemy. Myślę, że to dla nas dobry czas, by przekonfigurować i przebudować skład. Mówiliśmy wcześniej o klęsce: ja uważam, że klęska w życiu jest tylko wtedy, gdy nie potrafi się z niej zbudować czegoś pozytywnego i człowiek się po niej załamuje. Szczerze? W głowie już od kilku tygodni mam kilka wariantów planu na przyszły sezon. Przegrana na pewno pozwoli nam na zmianę koncepcji tego, co jest obecnie w Zielonej Górze.
Czyli po takiej porażce zespół w przyszłym sezonie może wrócić silniejszy?
Nasz plan jest taki, że czy wygralibyśmy serię z Anwilem, czy przegrali, chcemy zbudować drużynę na następne lata. Tak, jak kiedyś stworzyliśmy zespół, który wygrywał przez pięć sezonów, tak teraz chcielibyśmy na kimś oprzeć nową drużynę. Najważniejsze jest to, czego niestety brakuje w koszykówce - stabilności składów i stabilności ludzi. Myślę, że przez kilka ostatnich lat trzon naszego klubu de facto napędzał nam zespół. Teraz mają na liczniku tyle, ile mają, a młodzieży polskiej nie za bardzo widać. Przed nami bardzo ciekawe zadanie.
Po serii o brązowy medal jak najszybciej będziecie chcieli podejmować decyzje pod kątem przyszłego sezonu?
Na pewno tak. Rozmowy są już gdzieś w głowie, z niektórymi ludźmi rozmawiamy już o dłuższego czasu, natomiast ja zawsze to zawieszam do momentu, aż nie skończy się rywalizacja sportowa. Rumor koszykarski czasami może zabić.
Czy nie będzie trochę tak, że myśląc o budowie drużyny na kolejny sezon, rywalizacja o brązowy medal zejdzie nieco na dalszy plan?
Wie pan, o co ja teraz walczę? O Euroligę za pięć lat.
Czy miejsce Stelmetu Enei BC na koniec tego sezonu będzie miało wpływ na najbliższą przyszłość w europejskich pucharach?
Nie. W pucharach ja jestem rozdającym. To wszystko to beletrystyka. Najważniejszy jest silny budżet i stabilne podstawy. To, czy w jednym sezonie się wygra czy przegra, to mniej ważne. To tylko sport.
ZOBACZ WIDEO Adam Nawałka zapytany o plan minimum i maksimum na mundial. "Nic się nie zmienia"