Obrońcy tytułu byli zdecydowanym faworytem starcia z rewelacją sezonu, ale na triumf musieli się mocno napracować. Żalgiris udowodnił bowiem, że w Final Four nie znalazł się przypadkowo.
Bohaterem tureckiego zespołu bez dwóch zdań był Ali Muhammed. Gracz z przeszłością na polskich parkietach (wtedy jeszcze jako Bobby Dixon) spędził na parkiecie zaledwie 12 minut. W tym czasie trafił świetne 8 z 11 rzutów z gry i z dorobkiem 19 oczek był najskuteczniejszym graczem pojedynku.
Amerykański gracz z tureckim paszportem eksplodował na dobre w czwartej kwarcie. Fenerbahce prowadziło zaledwie 54:52, ale Muhammed szybko trafił dwie trójki, a w trzy minuty miał już na swoim koncie 10 punktów. Taka seria pozwoliła ekipie ze Stambułu odskoczyć - zrobiło się 66:54.
Podopieczni Sarunasa Jasikeviciusa walczyli jednak do końca. Zmniejszyli straty nawet do pięciu oczek, jednak w ostatniej minucie losy pojedynku rozstrzygnął Kostas Sloukas. Grek i Luigi Datome - obok wspomnianego już Mahommeda - to bez wątpienia dwie kluczowe postacie, które błyszczały w tym starciu.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #23. Walka o mistrza. "Lech zrobi wszystko, aby zagrać dla Jagiellonii"
Wśród pokonanych tradycyjnie szalał Kevin Pangos (16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty), a Brandon Davies skompletował double-double.
W drugim półfinale CSKA Moskwa zmierzy się z Real Madryt. Mecze finałowe rozegrane zostaną w niedzielę.
Fenerbahce Dogus Stambuł - Żalgiris Kowno 76:67 (19:13, 20:20, 15:17, 22:17)
(Muhammed 19, Datome 16, Sloukas 14 - Pangos 16, Davies 12 (11 zb), White 10)