Igor Kokoskov mianowany nowym szkoleniowcem i wylosowany pierwszy wybór draftu 2018. Wszystko zdawało się składać w jedną, jak najbardziej logiczną całość - Phoenix Suns postawią na Lukę Doncicia. Wiele wskazuje jednak na to, że może być inaczej. Drugim najbardziej obiecującym obok niego koszykarzem tegorocznego naboru jest środkowy DeAndre Ayton i to właśnie ku niemu mogą chcieć się skłaniać Słońca.
Sytuacja wygląda tak, że w chwili obecnej zespół z Arizony największy brak odczuwa właśnie na pozycji centra. Poprzedni sezon bardzo szybko okazał się być straconym, do Milwaukee przeniósł się jeden z liderów, rozgrywający Eric Bledsoe, więc na pozycji nr jeden także powstała dziura. Tę udało się jednak załatać ostatniego dnia trade deadline, pozyskując z Orlando Magic Elfrida Paytona. Nie jest on może jedynką pokroju Westbrooka czy Walla, jednak posiada swoje atuty. Luka pod koszem nadal jest jednak mocno widoczna i zespół koniecznie potrzebuje tam wzmocnienia. Zatem zamiast Doncicia, Suns mogą rzeczywiście zdecydować się na Aytona. Co by to oznaczało dla młodego Słoweńca?
Raczej nic przyjemnego, gdyż z drugim numerem wybierać będą... Sacramento Kings. NBA to chyba dla każdego młodego koszykarza absolutne spełnienie marzeń, ale trafienie pod skrzydła tej organizacji, słynącej ze słabego zarządzania i podejmowania niecelnych decyzji, już niekoniecznie. Być może właśnie dlatego Doncić, który nigdy wcześniej tego nie mówił, wyznał ostatnio w rozmowie z dziennikarzami przed Final Four Euroligi, że nie ma pewności, czy pozostałe w tym sezonie 2 mecze tych rozgrywek, będą dla niego ostatnimi w Europie...
Słoweniec nie musi bowiem od razu po wyborze decydować się na przenosiny do Stanów Zjednoczonych. W przeszłości było wielu europejskich graczy, którzy decydowali się jeszcze na kilkuletnie pozostanie na Starym Kontynencie, jednak Doncić wydawał się być absolutnym pewniakiem, który - kolokwialnie rzecz ujmując - miał do ligi NBA "wjechać z buta". Bardzo możliwe, że tak nawet się stanie, jednak niekoniecznie w trykocie Kings.
ZOBACZ WIDEO Iberostar lepszy od Barcelony! Kolejny świetny mecz Ponitki
Wypowiedź Doncicia może mieć na celu chęć zniechęcenia do siebie organizacji z Sacramento i skłonienie jej do wyboru kogoś innego. Wówczas na 19-letniego gracza najprawdopodobniej postawiliby Atlanta Hawks, którzy będą wybierać z trójką. Problem polega jednak na tym, że ta ekipa także jest na etapie przebudowy, wobec czego tam również Doncić nie trafiłby na w miarę poukładany już klub, jakim mimo wszystko wydają się Suns, mający lidera w osobie Devina Bookera, wokół którego Kokoskov może zbudować team na miarę walki o play-offy Zachodu.
Wykluczyć nie można w końcu jeszcze innej sytuacji. Być może - najzwyczajniej w świecie - koszykarz Realu Madryt nie czuje się jeszcze na siłach, aby iść od razu do NBA. To jednak zupełnie inna rzeczywistość niż gra w Europie, gdzie Słoweniec jest swego rodzaju perełką. Tam, owszem, uznawany byłby za kogoś z niesamowitym talentem i olbrzymim potencjałem, jednak na swoją pozycję musiałby ciężko pracować. Tu już nie musi. Udowodnił wszystkim niemal wszystko. W wieku 19 lat ma na koncie Mistrzostwo Europy i dwa mistrzostwa Hiszpanii oraz całą paletę wyróżnień indywidualnych. Brakuje mu jeszcze jednak triumfu w Eurolidze.
Gdyby zatem prawdziwa była ta właśnie kwestia, Doncicia nawet ewentualny wybór z numerem 1 nie musiałby nakłonić do przenosin od razu do USA. Kibice zapewne z zapartym tchem będą teraz obserwować rozwój wydarzeń dotyczący największego talentu europejskiej koszykówki. Mimo wszystko chyba każdy chciałby go jednak zobaczyć w dużo bardziej poukładanej organizacji niż Kings, więc może to jest główna motywacja słów Doncicia. Wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest.