Wisła CanPack wygrała aż 88:58 przerywając najgorszą od lat serię czterech porażek z rzędu w Energa Basket Lidze Kobiet. Dzięki temu nadal nierozstrzygnięta pozostaje kwestia brązowych medali. O tym, kto je wywalczy i stanie na najniższym stopniu podium okaże się dopiero w niedzielę podczas decydującego meczu.
- Zagraliśmy bardzo dobre zawody, całkiem odmienne od tych z pierwszego pojedynku w Krakowie. Jednak na razie nie ma się z czego ciszyć. W niedzielę jest jeszcze jeden mecz i aby spełnić nasz cel minimum, musimy wygrać jeszcze jeden raz - mówi Krzysztof Szewczyk, trener Białej Gwiazdy.
Jego podopieczne pod presją zagrały koncertowo. Szybko wypracowały sobie bezpieczną przewagę i do końca dominowały na parkiecie. W końcu przełamała się Leonor Rodriguez, a Biała Gwiazda miała dużo opcji w ataku - trzy zawodniki zanotowały 19 i więcej punktów.
- Wygrał zespół, który miał dużo większą energię od początku spotkania i w ataku i w obronie. My tak naprawdę pierwszą połowę przeczłapaliśmy - komentuje Arkadiusz Rusin. Szkoleniowiec Ślęzy sam zastanawia się dlaczego tak się stało. - Chciałbym wiedzieć, skąd to się bierze. Jako trener powinienem wiedzieć, ale w ciągu ostatnich siedmiu dni to jest czwarty mecz, w którym my przegrywamy medal - dodaje.
Jest to nawiązanie do półfinałowej serii z Artego Bydgoszcz. Wrocławianki prowadziły wtedy 2:0 i miały trzy mecze na "dopięcie" awansu (w tym dwa we własnej hali). Żadnej z nich wykorzystać się nie udało. - Może nie wytrzymujemy ciśnienia? - zastanawia się Rusin. - To nie jest przecież tak, że zapomnieliśmy, jak się gra w koszykówkę. W tej chwili wszystko zależy już od głowy.
Niedzielne, decydujące spotkanie odbędzie się w Krakowie. Początek o godzinie 15:30.
ZOBACZ WIDEO Adam Waczyński show! Świetny występ Polaka w Santiago de Compostela