Z pewnością nie tak wyobrażał sobie przygodę z Legią Warszawa Andrejs Selakovs. Doświadczony Łotysz trafił do stolicy na początku 2018 roku, zastępując w drużynie Mateusza Jarmakowicza. 29-latek nie poszedł jednak drogą Anthony'ego Beane'a, który jest gwiazdą zespołu.
Selakovs zawodził, dlatego pełnił rolę jedynie rezerwowego. W trykocie beniaminka rozegrał 9 spotkań, w których notował średnio 2 punkty, 3.8 zbiórek i 3.5 fauli. Po jego grze trener Tane Spasev spodziewał się dużo więcej.
- Andrejs nie dostawał tu zbyt wielu minut do gry i nie było gwarancji, że to się zmieni. Po otrzymaniu oferty z Łotwy i rozmowie z zawodnikiem podjęliśmy decyzję o jej zaakceptowaniu. Andrejs na Łotwie będzie miał szansę zagrać w play-offach tamtejszej ligi i w kilku spotkaniach w ramach końcówki rozgrywek Ligi Bałtyckiej, przed nim do rozegrania zatem około 20 meczów - powiedział na łamach oficjalnej strony klubu Marcin Widomski.
Co ciekawe, dla środkowego będzie to trzeci klub w tym sezonie. Na początku kampanii reprezentował barwy BC Dzukija, a w grudniu wrócił na Łotwę, gdzie rozegrał dwa spotkania w zespole Betsafe Lipawa. W przeszłości występował natomiast w Hiszpanii (CB Tarragona i Club Melilla Baloncesto), Ukrainie (BC Odessa) czy Kosowie (Sigal Prisztina).
Przypomnijmy, iż Legia Warszawa po 22 kolejkach meczach Energii Basket Ligi ma na koncie dwa zwycięstwa. W najbliższej kolejce (9 marca) zagra na wyjeździe z Polskim Cukrem Toruń.
ZOBACZ WIDEO Jacek Stańczyk: To ma być ostatni wielki transfer Lewandowskiego w życiu