Quinton Hosley: To będzie coś wyjątkowego

Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Quinton Hosley
Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Quinton Hosley

- Wiem, że ludzie w Zielonej Górze nadal mnie pamiętają, ale to Anwil dał mi ofertę, z której skorzystałem. Uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Quinton Hosley, koszykarz Anwilu Włocławek.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jakie są pana pierwsze wrażenia z pobytu w Anwilu Włocławek?[/b]

Quinton Hosley, koszykarz Anwilu Włocławek: Bardzo pozytywne. Cieszę się, że trafiłem do bardzo dobrze zorganizowanego klubu. Jestem na etapie poznawania drużyny, kolegów i systemu, który preferuje trener Igor Milicić. Myślę, że potrzebuję trochę czasu, żeby zaaklimatyzować się do nowych warunków.

Jak się panu podoba system trenera Milicicia? Mówi się, że jest on dość trudny i wymagający dla nowych zawodników. Tak jest?

Tak. To trudny i skomplikowany system. Muszę przyznać, że nasz szkoleniowiec ma sporo niekonwencjonalnych pomysłów, których większość trenerów nie praktykuje. Chętnie się z tym zmierzę, to wyzwanie dla mnie.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik jak rasowy napastnik. Piękny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 3]

Na razie pana forma jest daleka od idealnej. To nie jest ten Quinton Hosley, do którego są przyzwyczajeni w Polsce.

Zgadzam się. Mogę grać na znacznie wyższym poziomie, ale pamiętaj, że koszykówka to sport zespołowy. Ja dołączyłem do zespołu, który był na pierwszym miejscu w tabeli, więc to nie jest tak, że teraz wszystko będzie pode mnie zmienione. Poznaję tajniki tego systemu, ale dajcie mi trochę czasu, a pokaże swoje najlepsze oblicze.

Trener Milicić mówi, że wpływ na pana obecną formę miała sytuacja z Turcji, gdzie w ostatnich tygodniach pobytu praktycznie pan nie trenował. Dlaczego?

W ostatnich dziesięciu dniach pobytu w ogóle nie trenowałem, praktycznie nic nie robiłem. Przyszedł nowy trener, który miał swoją wizję. Nie widział dla mnie miejsca. Myślę, że nasza drużyna od początku sezonu była źle skonstruowana. Było w niej wielu młodych zawodników, którzy nie do końca potrafili się ze sobą dogadać.

Dla wielu dużym zaskoczeniem była pana ponowna współpraca z Mihailo Uvalinem. W Zielonej Górze były pewne nieporozumienia na linii pan-trener. Jak było teraz?

Wiem, że dla ludzi ta informacja była nieco szokująca, ale ja o wcześniejszych nieporozumieniach z trenerem po prostu zapomniałem. Myślę, że Mihailo zrobił podobnie. Próbowaliśmy napisać nowy rozdział naszej współpracy i myślę, że nie wyszło najgorzej. Pamiętaj o tym, że obaj jesteśmy starsi o pięć lat doświadczeń. Wiek robi swoje.

Czy pomimo nieudanej ostatniej przygody w Yesilgiresun Belediye będzie chciał pan wrócić do Turcji?

Tak. Z prostego powodu: to obecnie najlepsza liga w Europie. A ja chcę grać na jak najwyższym poziomie.

Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu Enei BC, w rozmowie z WP SportoweFakty powiedział ostatnio, że jest mu nieco smutno z tego powodu, że wybrał pan Anwil i z tym klubem będzie walczył o kolejne mistrzostwo Polski. Jak pan do tego podchodzi?

Słyszałem, że pan Jasiński się w ten sposób wypowiedział. To miłe, ale warto pamiętać, że koniec końców koszykówka jest biznesem. Wiem, że ludzie w Zielonej Górze nadal mnie pamiętają, ale to Anwil dał mi ofertę, z której skorzystałem. Uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie.

Czeka pan na mecz ze Stelmetem?

Tak i to bardzo. To będzie dla mnie coś wyjątkowego. Nie ukrywam, że klub z Zielonej Góry ma szczególne miejsce w moim sercu. To tam dostałem możliwość gry w Polsce. Zdobyliśmy dwa razy mistrzostwo Polski, ja byłem MVP finałów. To było coś wspaniałego.

To prawda, że nadal utrzymuje pan kontakt z kibicami z Zielonej Góry?

Tak. Kibice często do mnie piszą za pomocą mediów społecznościowych. Czy byli źli, że wybrałem Anwil? Nie było "hejtu" z ich strony. Wszyscy cieszyli się, że mnie ponownie zobaczą.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: