NBA: Lauri Markkanen już zapisał się na kartach historii

Getty Images / Jonathan Daniel / Na zdjęciu: Kelly Olynyk i Lauri Markkanen (z piłką)
Getty Images / Jonathan Daniel / Na zdjęciu: Kelly Olynyk i Lauri Markkanen (z piłką)

Przez wielu już teraz określany jest mianem drugiego Dirka Nowitzkiego. I kto wie, czy za jakiś czas nie okaże się, że nie były to porównania na wyrost. Lauri Markkanen czaruje za oceanem.

W tym artykule dowiesz się o:

Niedawno ustanowił swój rekord kariery w punktach (33), choć prawdopodobnie szybko go poprawi. Z kolei kilka dni później stał się najlepszym, a w zasadzie najszybszym zawodnikiem w historii całej ligi NBA. Jak do tej pory, żaden zawodnik nie potrzebował bowiem mniejszej liczby rozegranych meczów do zdobycia swojej setnej trójki. Lauri Markkanen uczynił to w swoim 41. spotkaniu.

O tym, że młody Fin jest fenomenem, można było przekonać się już podczas wrześniowego EuroBasketu, gdzie prowadził swoją reprezentację do kolejnych wygranych. Ostatecznie nic wielkiego nie udało mu się zdziałać, ale łączny bilans Finlandii na tej imprezie (4-2) i tak uznać można za przyzwoity. Przede wszystkim był to jednak czas, dzięki któremu Markkanen dał się poznać szerszej widowni. Po tym nadeszła pora na NBA.

Trudno było przewidzieć, jak 20-letni silny skrzydłowy odnajdzie się w realiach najlepszej ligi świata, ale już wiadomo, że poradził sobie z tym wzorcowo. Jest jednym z liderów Chicago Bulls i ich nadzieją na lepszą przyszłość. No i dokonał czegoś, co wydawało się mało realne, czyli przebił Damiana Lillarda. To właśnie do rozgrywającego Portland Trail Blazers należał dotychczasowy rekord (44 mecze) w trafieniu swojej setnej trójki w lidze.

Markkanen przebił to osiągnięcie, dzięki czemu za swoimi plecami - obok Lillarda - pozostawił także, i to zdecydowanie, Stepha Curry'ego (58), Raya Allena (76) i Dirka Nowitzkiego (113). Porównywanie go do Niemca, wydaje się zatem w żadnym razie nie być na wyrost. Już bowiem widać, że Fin ma "to coś".

ZOBACZ WIDEO: Niebywały wyczyn polskiego narciarza. "Sam się dziwię, że to zrobiłem"

Komentarze (0)