Do meczu 14. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki, z Rosą Radom, drużyna Legii na pewno nie przystępowała w roli faworyta. Przemawiały za tym między innymi bilans beniaminka (0-14) przed spotkaniem w Hali MOSiR-u, czy ostatnia pozycja w tabeli. Przedstawiciele gospodarzy wypowiadali się jednak z szacunkiem o rywalu, podkreślając, iż derby rządzą się swoimi prawami.
I rzeczywiście, po pierwszej kwarcie "pachniało niespodzianką". Zespół z Warszawy prowadził bowiem 21:18. Już w drugiej odsłonie został jednak sprowadzony na ziemię, przegrywając tę część 12:20. Przy zejściu do szatni o wstydzie nie mogło być mowy. Katastrofa Legionistów rozpoczęła się po 15-minutowej przerwie.
Trzecią kwartę przegrali bardzo wyraźnie, bo 16:36. To był ich "gwóźdź do trumny". - Mieliśmy w tym meczu dobre i złe momenty - powiedział na konferencji prasowej Tane Spasev. Trenerowi wtórował Piotr Robak. - Ciężko wygrać spotkanie, jeżeli tylko ma się dobre momenty, a nie gra się równo przez cały mecz. Myślę, że możemy być zadowoleni jedynie z pierwszej połowy, kiedy dotrzymywaliśmy kroku Rosie, graliśmy jak równy z równym - skomentował rzucający. - Niestety, w drugiej połowie obraz gry się zmienił, Rosa "odskoczyła" i ciężko nam było później wrócić do meczu - kontynuował zdobywca sześciu punktów i dwóch zbiórek.
Zawodnicy Legii nie mają czasu na rozpamiętywanie porażki, gdyż już w niedzielę czeka ich kolejny pojedynek. Tym razem zagrają przed własną publicznością z PGE Turowem Zgorzelec. - Wrócimy do Warszawy, obejrzymy wideo i przeanalizujemy spotkanie z Rosą. Musimy ciężko pracować, aby jak najlepiej przygotować się do kolejnego wyzwania, które już za kilka dni. Mam nadzieję, że w 2018 roku będziemy mieli wiele pozytywnych koszykarskich momentów - zakończył Spasev po pierwszym styczniowym meczu.
Zespół ze stolicy nadal nie zaznał zatem smaku zwycięstwa. Z bilansem piętnastu porażek okupuje ostatnie miejsce w tabeli PLK.
ZOBACZ WIDEO Złoci juniorzy pojadą na "dorosłe" MŚ? "Trzy nazwiska są oczywiste"