W AZS-ie zadziałał efekt "nowej miotły". "Widać, że przyszedł dobry fachowiec"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Dłoniak
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Dłoniak

W wygranym 92:75 meczu 9. kolejki PLK, przeciwko Rosie, na ławce trenerskiej AZS-u Koszalin zadebiutował Dragan Nikolić. - Od razu wytłumaczył swoją filozofię gry - mówi Jakub Dłoniak, jeden z głównych autorów zwycięstwa w radomskiej hali.

W meczu w Hali MOSiR w Radomiu na ławce trenerskiej AZS-u Koszalin zadebiutował Dragan Nikolić. Serbski trener zaledwie kilka dni wcześniej dołączył do nowego zespołu, ale już zdążył tchnąć w podopiecznych "nowego ducha", gdyż sprawili oni nie lada niespodziankę, pokonując Rosę 92:75. - Trzeba powiedzieć, że przyszedł dobry fachowiec, który "poukładał" nas w trzy dni, pokazał, gdzie leżą problemy naszej gry, więc oglądał nasze mecze. Musimy teraz kontynuować naszą pracę, bo przez te trzy dni dużo trenowaliśmy, trener tłumaczył, gdzie możemy zdobywać punkty, gdzie są nasze przewagi i to pomogło - przyznał po zakończeniu zawodów Jakub Dłoniak.

- Od razu po przyjeździe trener wytłumaczył swoją filozofię gry, jak ma to wyglądać, czego od nas oczekuje - na pewno lepszej gry jeden na jeden, lepszej gry zespołowej, wspierania się nawzajem, abyśmy osiągali takie zwycięstwa, jak z Rosą - kontynuował rzucający. - Mecz był trudny dla nas, mieliśmy dużo treningów, podczas których biegaliśmy tranzycję, przewagi różnego rodzaju - dwa na jeden, dwa na dwa, dwa na trzy. Na pewno mieliśmy to "w nogach", trener o tym wiedział, ale cały czas nas mobilizował, mówił o tym, że jedziemy do Radomia bez presji i żebyśmy byli gotowi na dobrą grę i na agresywną obronę. Byliśmy skuteczni za trzy punkty - zwrócił uwagę 34-latek.

Trudno z jego słowami się nie zgodzić - Akademicy wykorzystali 14 z 27 rzutów z dystansu. Gospodarze mieli natomiast skuteczność 6/21 w tym elemencie. Sam Dłoniak zanotował 44-procentową efektywność zza łuku (4/9), ponadto dwukrotnie trafił "za dwa", co dało łącznie 16 punktów.

Jeden z bohaterów AZS-u bardzo dobrze czuł się w radomskiej hali, w której występował przecież w sezonie 2013/2014. - Mnóstwo godzin tu spędziłem, trenując rzuty. Byliśmy skuteczni za trzy, dobrze przepracowany tydzień. Wszyscy graliśmy dobrze, oddawaliśmy rzuty, dobrze broniliśmy na początku meczu. Przede wszystkim była dobra defensywa i celne rzuty - powtórzył.

ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"

Jak się później okazało, z urazem grał najlepszy strzelec pojedynku, Qyntel Woods. Zdobył 20 "oczek" przez blisko 29 minut spędzonych na parkiecie. Ponadto miał pięć zbiórek, cztery przechwyty i asystę. -  "Q" grał z kontuzją, wielki szacunek dla niego, bo w czwartek doznał urazu pachwiny, jakiegoś mięśnia. Już w pierwszej kwarcie pokazywał, że mu to doskwierało, że go boli. Pokazał ducha walki, został na boisku, wspierał nas i świetnie grał - Dłoniak nie mógł nadziwić się determinacji kolegi.

W drugiej kwarcie goście osiągnęli przewagę, dzięki której później mogli kontrolować przebieg wydarzeń. - Gdy mieliśmy plus 18, a Rosa zjechała na 11, znów celna "trójka" i było nam może nie tyle łatwo, co komfortowo się czuliśmy na boisku. Jak działo się coś złego, to trener brał czas i tłumaczył nam, jak mamy grać. Słuchaliśmy tego, co do nas mówi, i to dało efekt w postaci zwycięstwa - zaznaczył 34-latek.

W Radomiu AZS zagrał bardzo zespołowo. Pięciu graczy zdobyło 10 i więcej punktów. - To jest gra zespołowa, koszykówka jest czymś pięknym. Kochamy to robić, trzeba się cieszyć z tego, co się robi - zakończył Dłoniak.

Komentarze (1)
stara pazdziochowa
5.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
AZS miał "dzień konia" statystyki rzutowe