[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dość nieoczekiwanie wraca pan do reprezentacji Polski. Jak do tego doszło?[/b]
Kamil Łączyński, zawodnik Anwilu Włocławek: Skontaktował się ze mną Wojciech Kamiński, który zapytał mnie wprost: "Kamil, czy wyrażasz chęć powrotu do reprezentacji Polski?" Nie wahałem się - od razu odpowiedziałem twierdząco. Trener przyznał, że co prawda nie ma mnie na liście zgłoszeniowej do FIBA, ale można tę sprawę załatwić. Cały poniedziałek władze PZKosz, na czele z prezesem Bachańskim walczyły o to, żeby dopisać mnie do tej listy. Udało się. Dostałem informację, że mam przyjeżdżać do Bydgoszczy.
Jaka była pana reakcja?
Byłem w szoku, kompletnie nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Po chwili wszystko to jednak do mnie dotarło i poczułem dużą radość. Gra w reprezentacji to spełnienie marzeń. Cieszę się, że będę mógł rywalizować o miejsce w składzie. Chcę znaleźć się w meczowej dwunastce.
Proszę przyznać z ręką na sercu - chyba nie wyobrażał sobie pan powrotu do kadry za czasów Mike'a Taylora?
Nie spodziewałem się. Nie będę oszukiwał. Życie potrafi jednak zaskoczyć.
Był dylemat? Brać, nie brać?
Nie było takiego dylematu ani przez moment. Gra w reprezentacji to największe wyróżnienie dla sportowca.
ZOBACZ WIDEO: Polski maratończyk zaskoczył wszystkich. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał
Początkowy brak powołania był dużym zaskoczeniem. Rozgrywa pan życiowy sezon, jest pan liderem Anwilu, który z bilansem 8:1 zajmuje pierwsze miejsce w tabeli PLK.
Czuję się bardzo dobrze. Mam zaufanie ze strony trenera Milicicia i staram się to w pełni wykorzystać. Świetnie odnajduję się w taktyce Anwilu, która jak na razie znakomicie się sprawdza. Moja forma jest zadowalająca, ale trzeba być ambitnym i chcieć więcej. Mam nadzieję, że będę robił stałe postępy.
Miał pan już kontakt z trenerem Taylorem?
Nie. Miałem jedynie kontakt ze strony trenera Kamińskiego.
We wtorek pierwszy trening?
Tak. Jako że w klubie dostaliśmy trochę wolnego ze względu na przerwę reprezentacyjną, to wyjechałem z Włocławka do innego miasta, ale już w poniedziałek wieczorem wróciłem, bo musiałem zabrać rzeczy ze sobą i od razu stawiłem się w Bydgoszczy. Nie ukrywam, że po telefonie z reprezentacji musiałem kompletnie zmienić swoje plany. Przejechałem około 600 kilometrów jednego dnia, ale warto było. Nie mogę doczekać się pierwszego treningu.
Sporo ludzi krytykowało Mike'a Taylora za brak powołania Kamila Łączyńskiego do kadry. Teraz pojawia się pan w zespole. Czy w związku tym będzie na panu dodatkowa presja, żeby spełnić oczekiwania kibiców?
Nie, bo nie mam wpływu na to, co mówią dziennikarze i kibice. Wyjdę na parkiet, o ile znajdę się w meczowej dwunastce, i będę robił swoje. Wiadomo, że ludzie będą mnie obserwować i oceniać, to naturalne w sporcie. Mam już 28 lat i do tego w pełni przywykłem. Mam nadzieję, że będę mógł pomóc reprezentacji w tych dwóch najbliższych meczach. Presja? Nie, bo ja już występy w kadrze mam za sobą. Wiem, jak to wszystko funkcjonuje. Nie będę speszony Mazurkiem Dąbrowskiego.