[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Miał pan kiedyś triple-double w meczu?[/b]
Nikola Marković, koszykarz Trefla Sopot: (chwila zastanowienia) Nie przypominam sobie.
W starciu z MKS-em był pan o krok od tego. Zabrakło dwóch asyst. Jak na podkoszowego znakomity wynik.
Dziękuję za miłe słowa. Faktycznie to był dobry mecz w moim wykonaniu. Wykorzystywałem błędy rywali, na sporo mi pozwalali. Zdaje sobie sprawę, że ten wynik, mam na myśli liczbę asyst, jest pewnym zaskoczeniem, ale dobrze współpracuje mi się z kolegami z drużyny. Lubię kreować im pozycje do rzutu. Mam z tego dużą frajdę.
Ten mecz pokazał, że jest pan bardzo uniwersalnym graczem. Może nawet najwszechstronniejszym, jeśli chodzi o podkoszowych w PLK.
Może być (po polsku). Trudno mi powiedzieć, niech inni to ocenią. Ja mogę jedynie stwierdzić, że jestem graczem, który potrafi rzucić, zebrać i podać. Nie mam z niczym problemu. Tak naprawdę wszystko zależy od tego, co trener wymaga ode mnie w danym meczu.
Dojście Steve'a Zacka mocno panu ułatwiło życie? W końcu gra pan na nominalnej pozycji - silnego skrzydłowego.
Myślę, że jego transfer pozytywnie wpłynął na całą drużynę, nie tylko na mnie. Potrzebowaliśmy wysokiego zawodnika, który będzie walczył z rywalami. To był nasz mankament w poprzednim sezonie. Steve jest świetny, bo stawia dobre zasłony, ścina pod kosz, a tam twardo walczy o każdą piłkę. Z każdym meczem będzie coraz lepszy.
Podczas meczów da się zauważyć, że jest pan takim wokalnym liderem Trefla. Instruuje pan kolegów, pomaga wyjść na pozycje. Dobrze się pan czuje w takiej roli?
Tak. Lubię mieć wpływ na to, co dzieje się na parkiecie. Staram się na różne sposoby pomagać kolegom z drużyny.
Polpharmie też pan pomógł. Mówiąc nieco żartobliwie - słyszałem, że ściągnął pan do PLK nowego zawodnika, swojego przyjaciela - Milana Milovanovicia.
To prawda. To mój najlepszy przyjaciel, znamy się od wielu lat. Jestem od niego nieco starszy, więc staram się mu doradzać w każdej sprawie. Poleciłem PLK, bo to dobra liga do podniesienia swoich umiejętności. On sporo potrafi, myślę, że wielu się o nich przekona. To gość, który ciężko pracuje i nie narzeka. Cieszę się, że Polpharma go wzięła do składu.
Czemu nie chciał pan spróbować swoich sił w silniejszej lidze?
Miałem lepszą ofertę z Włoch, ale jakoś nie byłem do niej przekonany w 100 procentach. LegaBasket to na pewno silniejsza liga od PLK, ale mi w Sopocie jest bardzo dobrze. Wiadomo, że mam swoje ambicje, ale patrzę też na rodzinę, która świetnie się tutaj czuje.
Ma pan 28 lat. Swój "prime" spędzi pan w PLK. Nie przeszkadza to panu?
Nie. Jestem gościem, który twardo stąpa po ziemi, nie lubię bujać w obłokach. Jestem tu gdzie jestem i staram się robić swoje. Dobrze wiesz, że miałem lepsze oferty pod względem finansowym, ale Sopot to świetne miejsce do życia i gry. Trefl w tym sezonie ma spory potencjał, jesteśmy w stanie coś ciekawego ugrać. Gra o medale jest w naszym zasięgu.
Czym jest dla pana Trefla Sopot?
Kocham Sopot, ludzi wokół klubu. Oni są bardzo pracowici, pomocni. To duża przyjemność z nimi pracować. Nie mam z niczym problemów. Identyfikuję się z Treflem i to jest jedna z głównych przyczyn, dla których zostałem w klubie na kolejny sezon.
Tutaj jest pan jednym z liderów, za granicą mogłoby to nieco inaczej wyglądać.
I trafiasz właśnie w samo sedno sprawy. Ja w takiej roli czuję się najlepiej, wyrobiłem sobie pozycję w zespole i w PLK. Gram dużą liczbę minut, koledzy i trener mają do mnie zaufanie. Czego chcieć więcej? Za granicą musiałbym budować wszystko od zera. Ja nie jestem graczem na 15-20 minut. Siedzenie na ławce nie jest dla mnie.
ZOBACZ WIDEO Pasja i życie Mai Kuczyńskiej. Polka bohaterką filmu z cyklu "Out of Frame"