Finał PLK. Przebudzenie kapitana. Dał duże wsparcie drużynie

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Na taką grę Łukasza Wiśniewskiego czekali wszyscy. Kapitan Twardych Pierników odzyskał skuteczność, choć zaczął od dwóch prostych pudeł spod samego kosza. - Kilka osób mi pomogło wyjść z dołka - przyznaje koszykarz.

W dwóch pierwszych meczach finałowych Łukasz Wiśniewski trafił zaledwie 1 z 19 rzutów z gry. Nie był wsparciem dla drużyny, która dwukrotnie wysoko przegrała w Zielonej Górze.

Kapitan Polskiego Cukru nie ukrywał swojego rozczarowania, ale zapowiadał jednocześnie, że się podniesie. I tak też się stało, choć jego początki we wtorek też nie były łatwe.

Wiśniewski spudłował dwa proste rzuty spod kosza, ale jeszcze w tej samej akcji celnie przymierzył z dystansu. Po tym rzucie wzniósł ręce do góry, dziękując niebiosom. - Ciśnienie trochę ze mnie zeszło - przyznał po meczu.

Kapitan Twardych Pierników po drugim spotkaniu w Zielonej Górze rozmawiał z kilkoma osobami na temat swojej gry i nastawienia. Kto mu pomógł? - Moja gra aż tak bardzo się nie zmieniła, ale nie ukrywam, że kilka osób pomogło mi wyjść z dołka. Mam na myśli żonę, Artura Packa i Jana Jargiełło - tłumaczył.

Wiśniewski mecz zakończył z 12 punktami i pięcioma asystami na koncie. - Zespół mnie potrzebował, ale to zwycięstwo to zasługa wielu zawodników: Jure, Aleksa, Cheikha. Każdy z nas coś dorzucił, co powoduje, że ten obraz drużyny jest znacznie inny - dodał doświadczony koszykarz.

W serii do czterech zwycięstw Stelmet BC Zielona Góra prowadzi 2:1, ale torunianie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tej rywalizacji. - Chcemy wygrać w czwartek, tak aby postawić rywali w trudnej sytuacji - zapowiedział Wiśniewski.

ZOBACZ WIDEO: Bogusław Leśnodorski został menadżerem Andrzeja Bargiela. "To jedyny człowiek na Ziemi, który może zjechać na nartach z K2"

Komentarze (0)