Danny Green został nieoczekiwanym bohaterem meczu, San Antonio Spurs pokonali Houston Rockets rzutem na taśmę, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Tam strzelec wywalczył 7 na 9 punktów drużyny, swoimi trafieniami doprowadzał do wyników 106:104 oraz 109:107. Kluczowym blokiem na Jamesie Hardenie popisał się ponadto Manu Ginobili. Gospodarze triumfowali 110:107.
Co to było za widowisko. Od stanu 91:88 dla Spurs, zrobiło się 94:91 na korzyść Rockets. W tym okresie podopieczni Gregga Popovicha spudłowali aż 13 rzutów z rzędu, ale ekipa dowodzona przez Mike'a D'Antoniego nie potrafiła wykorzystać okazji i powiększyć swojej przewagi. To miało się później zemścić.
W końcówce czwartej kwarty James Harden wymusił faul Patricka Millsa i pewnie trafił dwa rzuty osobiste. Gospodarze byli w tarapatach, ale sposób na to znalazł Manu Ginobili. Argentyńczyk przedarł się pod kosz i skutecznie wykończył dwutakt lewą ręką. Następne posiadanie to świetna defensywa Jonathona Simmonsa, który wymusił ofensywy faul Hardena. To stworzyło szansę dla Spurs, bo ci mieli piłkę na 11 sekund przed końcem meczu. Mills oddał celny rzut, ale już po końcowej syrenie.
Dogrywka była równie zacięta i interesująca, co całe spotkanie. Danny Green wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 106:104, ale wówczas celnym trafieniem zza łuku odpowiedział Ryan Anderson. Sprawy w swoje ręce ponowie wziął Green, tym razem przeprowadzając skuteczną akcję z faulem Brodacza. Mike D'Antonio poprosił o przerwę, Eric Gordon chybił za trzy, Danny został wysłany na linię rzutów osobistych, a tam trafił tylko raz. Rockets mogli jeszcze doprowadzić do wyrównania, ale blok na Hardenie zanotował fantastyczny tego dnia Ginobili.
San Antonio Spurs obronili własnym parkiet, dzięki czemu w serii do czterech zwycięstw, prowadzą 3-2. Patrick Mills wywalczył 20 punktów, LaMarcus Aldridge dodał 18 "oczek" i 14 zbiórek. Warto nadmienić także, że Kawhi Leonard spędził na parkiecie 38 minut, ale zabrakło go tam w najważniejszych fragmentach spotkania. Lider Ostróg w trzeciej kwarcie stanął na stopie Hardena i nabawił się uraz kostki, co wykluczyło go z gry. - To było frustrujące, ponieważ chciałem pomóc kolegom. Ale byłem też szczęśliwy, widząc, jak oni zostawiają na parkiecie całe serce i walczą o zwycięstwo.
Mimo wszystko skrzydłowy zapytany o jego występ w następnym meczu, nie ma wątpliwości. - Tak, będę grał - odparł Leonard, zdobywca 22 punktów i 15 zbiórek w meczu numer pięć.
- Graliśmy wystarczająco dobrze, aby wygrać. Po prostu nie dokończyliśmy swojej pracy - komentował trener Rockets, Mike D'Antoni. James Harden zapisał na swoim triple-double: 33 "oczka", 10 zebranych piłek oraz 10 asyst, ale popełnił też 9 strat i trafił tylko 4 na 15 rzutów za trzy. Patrick Beverley miał 20 punktów, a Anderson 19. Szóste spotkanie serii, tym razem w hali Toyota Center odbędzie się w nocy z czwartku na piątek o godzinie 2:00.
San Antonio Spurs - Houston Rockets 110:107 po dogrywce (32:29, 26:31, 28:25, 15:16, 9:6)
(Leonard 22, Mills 20, Aldridge 18 - Harden 33, Beverley 20, Anderson 19)
Stan rywalizacji: 3-2 dla Spurs
ZOBACZ WIDEO Kosmiczna asysta Luki Rupnika! Zobacz 7 najlepszy akcji ostatniej kolejki Ligi ACB