Dwa zupełnie odmienne występy. "Tym razem na boisko wyszedł inny zespół"

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

Po trzydziestopunktowej przegranej w sobotę, dzień później Ślęza Wrocław postawiła się bardzo mocno Wiśle Can-Pack Kraków. Meczu jednak wygrać nie zdołała i w finałowej serii Basket Ligi Kobiet jest remis 2:2.

Czwarty mecz finałów BLK wrocławianki rozpoczęły bardzo dobrze. Miały nawet siedem punktów przewagi. Potem jednak to Wisła Can-Pack Kraków przejęła inicjatywę. Ślęza do końca pozostawała w grze, ale ostatecznie musiała pogodzić się z porażką 56:64.

Pomimo porażki to zdecydowanie była lepsza Ślęza od tej, która dzień wcześniej przegrała 56:86. - Pokazaliśmy zdecydowanie inny zespół, niż w sobotę. Wtedy tak na prawdę nie wyszliśmy na boisko. Tym razem od początku byliśmy w grze - ocenia Arkadiusz Rusin.

Szkoleniowiec zespołu ze stolicy Dolnego Śląska miał powody do zadowolenia. - Była zdecydowanie lepsza gra. Funkcjonowała ambicja i chęć grania - dodaje. - Jedynie skuteczność nie była taka, jakiej byśmy chcieli. Tutaj trzeba wziąć pod uwagę okoliczności. Te mecze, ich stawka, wzbudzają dodatkowe emocje, dlatego czasem wkrada się nerwowość, która ma wpływ na decyzyjność.

We własnej hali Ślęza nie miała takich problemów. W opinii trenera zespołu nie tylko własne kosze miały na to wpływ. - Grając we Wrocławiu było nam nieco łatwiej. Nie mieliśmy nic do stracenia. Teraz siedzi już w głowach fakt, że brakuje nam tylko jednego zwycięstwa - komentuje.

Pomimo dwóch porażek w Krakowie, Ślęza nadal pozostaje w grze o mistrzostwo Polski, do którego nadal brakuje jej tylko jednej wygranej. W decydującym piątym meczu będzie gospodarzem.

- Wracamy do Wrocławia i chcemy potwierdzić, że ta hala jest dla Ślęzy zwycięska - kończy Rusin.

ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok

Komentarze (0)