Ślęza wygrała, zmienniczki silnym punktem. "Było zupełnie inaczej niż z CCC"

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

Pierwszy finałowy mecz Basket Ligi Kobiet padł łupem Ślęzy Wrocław, która pokonała Wisłę Can-Pack Kraków 71:65. Trener Arkadiusz Rusin nie szczędził pochwał swoim podopiecznym, szczególnie tym, które weszły do gry z ławki.

O ile pierwsza kwarta nie była zła dla Ślęzy Wrocław, o tyle w drugiej przez siedem minut gospodynie nie potrafiły zdobyć punktu. Przegrywały już różnicą 13 oczek. Zdołały się jednak pozbierać.

- Początek był dla ciężki, szczególnie pierwsza połowa. Nie mogliśmy się przebyć przez defensywę Wisły - komentuje spotkanie Arkadiusz Rusin.

Szkoleniowiec wrocławianek nie ma wątpliwości, że ostatnie trzy minuty pierwszej połowy były kluczowe. - Myślę, że ta końcówka to bardzo ważny moment. Wróciliśmy na pięć punktów i zupełnie inaczej było wejść do szatni przy takim wyniku. Można było jeszcze motywować zespół - dodał.

Po przerwie Ślęza rozpoczęła doskonale. Szybko odrobiła straty, objęła prowadzenie i role się odwróciły. Obok niezawodnej Sharnee Zoll kluczowe role zaczęły odgrywać rezerwowe. Kateryna Rymarenko zdobywała bardzo ważne punkty, a Agnieszka Majewska zbierała wszystko, co tylko szło.

ZOBACZ WIDEO Ligue 1: nieprawdopodobne emocje w Metz! PSG dogoniło Monaco [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Cieszę się z postawy zawodniczek z ławki. To co z CCC nam nie szło, bo czasami było 6 punktów rezerwowych, dziś działało bardzo dobrze. Zmienniczki zdobyły aż 32 oczka także duży szacunek dla tych dziewczyn, że wyszły w takiej serii i tak bardzo pomagały - komplementuje szkoleniowiec.

Rusin twardo stąpa jednak po ziemi i... czerpię mądrości od kolegów po fachu. - Po meczach z CCC trener Maros Kovacik nauczył mnie jednej fajnej rzeczy: krótka pamięć w takich seriach, w play-offach. Jest 1:0 i to tak naprawdę wszystko dopiero się zaczęło. Zapominamy, robimy analizę i przygotowujemy się do kolejnego meczu - zakończył.

Starcie numer dwa już w czwartek. Gospodarzem ponownie Ślęza Wrocław.

Źródło artykułu: