Przypomnijmy, że w grudniu 2016 roku Robert Skibniewski zamienił Anwil Włocławek na King Szczecin. Choć bezpośredni pojedynek tych drużyn odbywał się na Pomorzu Zachodnim, to fani z Włocławka stawili się na trybunach Azoty Areny i ciepło przywitali byłego zawodnika.
- Kibice miło mnie przywitali, za co im serdecznie dziękuję. Pozdrawiam ich bardzo mocno. Mecz był w jakiś sposób szczególny. Najważniejsza była wygrana Kinga. Niestety nie udało się - przyznał Robert Skibniewski.
Doświadczony koszykarz żałował sytuacji z końcówki spotkania. Przy wyniku 72:73 miał rzut, którym mógł dać szczecinianom prowadzenie. Tak się jednak nie stało, a chwilę później Anwil ponownie powiększył przewagę. - Gdybym trafił otwartą trójkę w rogu ten mecz mógłby się potoczyć inaczej. Fajny pojedynek i walka. Nie udało się. Gramy dalej. Teraz szybki odpoczynek i mecz w Zgorzelcu. Mam nadzieję wygrać. Na pewno będziemy o to walczyć i nie spuszczamy głów - komentował na gorąco po środowym spotkaniu.
Gospodarze nie wykorzystali szansy w końcówce, ale przyczyn porażki mogą również upatrywać w trzeciej kwarcie, którą przegrali 15:29. - Nie pierwszy raz gramy sinusoidalnie. Wzloty i upadki. Wiemy, co mamy zrobić. Trzeba to wykonywać, starać się jak najlepiej, żeby nie dopuszczać do takich momentów - ocenił zawodnik, który w 30 minut zdobył dwa punkty i miał 11 asyst.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje