Wtorkowy mecz z KK Neptunasem Kłajpeda (65:71) był dla Rosy ostatnim w Basketball Champions League. To oznacza koniec grania co trzy-cztery dni. Z jednej strony wicemistrzowie kraju będą mieli więcej czasu na odpowiednie przygotowanie się do spotkań w Polskiej Lidze Koszykówki, ale z drugiej kalendarz spotkań w lutym, kiedy jego podopieczni rozegrają mało pojedynków, wywołuje niepokój u Wojciecha Kamińskiego.
W najbliższą sobotę (godz. 18) radomianie zmierzą się na wyjeździe z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. W środę zagrają w Toruniu, a w przyszłą niedzielę podejmą Trefla Sopot. - Martwi mnie to, że 11 lutego gramy jeden mecz (z Siarką-przyp. P.D.), później 26 (z Polpharmą), ponieważ wcześniej odbywa się Puchar Polski, i następna kolejka została nam przełożona, King Szczecin nie miał dostępnej hali, i chyba dopiero 11 marca gramy. Normalnie w tym czasie grając co trzy dni, tych meczów jest mnóstwo - podkreśla trener Rosy.
- Tak poprzekładali nam terminy, że mamy mecz, dwa tygodnie przerwy, znowu spotkanie. My jesteśmy przyzwyczajeni bardziej do podróżowania i grania, a teraz będziemy mieli zupełnie inny luty, z takim "wakacyjnym" graniem - zauważa Kamiński.
Jak szkoleniowiec zamierza wykorzystać tak dużo wolnego? - Bardzo chciałem przełożyć ten jeden mecz, żeby pojechać na wakacje. Gdyby były cztery tygodnie przerwy, to jakoś byśmy sobie poradzili - mówi z uśmiechem. - Niestety nikt nie za bardzo chce przełożyć spotkania - dodaje.
- Na pewno będzie nam potrzebny odpoczynek, bo nawet w święta mieliśmy tylko jeden dzień bez treningu. Zawodnicy dostaną trochę wolnego, może nie tydzień, ale cztery dni, a później będziemy trenowali - informuje "Kamyk". - Zobaczymy, jak nam wyjdą trzy trudne wyjazdowe mecze, w Ostrowie, Toruniu i Tarnobrzegu, oraz u siebie z Treflem. Na tym się teraz koncentrujemy - kończy trener Rosy.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora