To był jeden z najlepszych meczów w tym sezonie w wykonaniu Bradleya Beala. Zawodnik Washington Wizards rzucał jak natchniony, a jego licznik ostatecznie zatrzymał się na 41 punktach. Ponadto, do swojej kolekcji dołożył 3 asysty, 3 zbiórki i przechwyt.
Równie mocno do zwycięstwa przyczynił się jednak też inny koszykarz gospodarzy. A mianowicie Markieff Morris, który 12 z 23 punktów zdobył w ostatniej kwarcie. Pod względem zdobyczy punktowych to też był jeden z jego najlepszych występów w tym sezonie.
A Marcin Gortat? Długo był w tym spotkaniu niewidoczny. W pierwszej połowie oddał zaledwie dwa rzuty i to niecelne. Ale to dlatego, że praktycznie nie dostawał piłek od swoich partnerów z drużyny. Polak bardziej skupił się na defensywie i stawianiu zasłon. To wychodziło mu znakomicie.
W drugiej połowie Gortat zabrał się jednak za podreperowanie swojego licznika. Ostatecznie ukończył zawody z dorobkiem 9 punktów (4/8 z gry), 7 zbiórek i 2 bloków.
Wizards mieli największe problemy z zatrzymaniem podkoszowych rywali. Blake Griffin skupił się przede wszystkim na ofensywie i był najskuteczniejszym koszykarzem Clips tej nocy (26 punktów). Z kolei DeAndre Jordan czyścił tablice, zbierając w sumie 17 piłek.
ZOBACZ WIDEO: Najmłodszy skaut w historii NBA. To Polak!
Czarodzieje wygrali trzeci mecz z rzędu, a piąty z sześciu ostatnich pojedynków. W kolejnej batalii zmierzą się z Indianą Pacers na wyjeździe (w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu).
Washington Wizards - Los Angeles Clippers 117:110 (28:27, 24:28, 33:32, 32:23)
Wizards: Beal 41, Morris 23, Wall 18, Porter Jr 9, Gortat 9, Burke 7, Thornton 7, Nicholson 3, Ochefu, Satoransky
Clippers: Griffin 26, Redick 17, Speights 14, Jordan 13, Rivers 13, Paul 13, Mbah a Mounte 6, Crawford 6, Johnson 2, Felton