Przez pełne 40 minut niedzielnego meczu pomiędzy Rosą Radom a Asseco Gdynia wynik oscylował wokół remisu. Po pierwszej kwarcie gospodarze prowadzili 18:15. Przed rozpoczęciem ostatniej części przyjezdni nie tylko odrobili straty, ale nawet uzyskali dwa "oczka" przewagi (52:50).
Taki przebieg wydarzeń zwiastował bardzo emocjonującą końcówkę spotkania. Kibice zgromadzeni w hali MOSiR oraz ci oglądający transmisję telewizyjną się nie zawiedli - kluczowe okazały się ostatnie fragmenty. Na niespełna 2,5 minuty przed końcową syreną, po dwóch rzutach osobistych, wykorzystanych przez Filipa Matczaka, drużyna z Trójmiasta wygrywała 64:61.
Po przerwie na żądanie Wojciecha Kamińskiego remis gospodarzom "trójką" dał Robert Witka, mimo iż kilkadziesiąt sekund wcześniej przestrzelił. Takim samym zagraniem odpowiedział jednak Piotr Szczotka. Poza kapitanem Rosy, ciężar gry w kluczowych momentach wziął na swoje barki Michał Sokołowski, który celną próbą z dystansu pozwolił swojemu zespołowi doprowadzić do wyrównania 67:67. Do końca pozostawało nieco ponad pół minuty. Później chybił Krzysztof Szubarga, wobec czego musiał faulować Szczotka.
Ręka nie zadrżała Jordanowi Callahanowi, który wykorzystał oba osobiste. Przemysław Frasunkiewicz poprosił o czas. Decydującą akcję rozgrywał Matczak, ale na trzy sekundy przed końcową syreną piłkę zabrał mu Sokołowski. Zatrzymywany nieprzepisowo, trafił raz z linii rzutów wolnych. Ofensywną zbiórkę zanotował Witka, przypieczętowując tym samym, do spółki z młodszym kolegą, zwycięstwo wicemistrzów Polski.
Decydujący przechwyt Sokołowskiego: