Russell Westbrook nie przedłużył serii triple-double, ale został bohaterem meczu

AFP / Na zdjęciu: Russell Westbrook w barwach Thunder
AFP / Na zdjęciu: Russell Westbrook w barwach Thunder

Koniec serii Russella Westbrooka, ale supergwiazdor OKC Thunder cały czas jest wielki - poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad Boston Celtics. Golden State Warriors spali przez trzy kwarty, ale zdążyli się obudzić i pokonać Timberwolves.

Mocno rozczarowali swoich kibiców Detroit Pistons, którzy na własnym parkiecie, niespodziewanie odstawali od outsiderów NBA. Philadelphia 76ers koncertowo rozpoczęła mecz, bo w pierwszych 12 minutach zdobyła aż 32 punkty, a ich rywale tylko 12. Szóstki bazowały na tej przewadze, co pozwoliło im ostatecznie triumfować 97:79. Drużyna Tłoków, plasująca się na 7. miejscu w Konferencji Wschodniej, ma bilans 13-13.

Gospodarzom na nic zdał się wysiłek Marcusa Morrisa oraz Andre Drummonda. Ten pierwszy zanotował 28 punktów, środkowy miał double-double - 14 oczek, 14 zbiórek i sześć przechwytów. Pensylwańczycy zagrali bardzo drużynowo, a przede wszystkim skutecznie. Trafili solidne 56-procent oddanych rzutów z gry. I to bez odpoczywającego Joela Embiida. O potrójną zdobycz otarł się mniej znany T.J. McConnell (12 punktów, 10 zbiórek, dziewięć asyst). Dla 76ers to dopiero druga na wyjeździe, a szósta wygrana w sezonie.

28-letni wulkan energii znów znalazł się na ustach koszykarskiego świata. Tym razem ukuł przeciwników, Boston Celtics w najważniejszym momencie meczu, popisując się skuteczną akcją 31 sekund przed końcem. Wyprowadził wtedy Oklahomę City Thunder na prowadzenie 96:94. Następnie w sytuacji rzutu sędziowskie nie tylko wygrał bezpośrednią rywalizację, ale zbił piłkę w idealny sposób, uruchamiając kontratak. Owocem tego był fakt, iż Jerami Grant wsadem sam na sam z koszem wyprowadził Grzmot na czteropunktowe prowadzenie. Gospodarze ostatecznie pokonali Celtów 99:96 pomimo tylko trzech celnych rzutów zza łuku w całym spotkaniu - rywale trafili 11 trójek.

Siedem - tyle triple-double z rzędu zanotował Russell Westbrook. Dorównał Michaelowi Jordanowi, doścignąć Wilta Chamberlaina (dziewięć z rzędu) na razie się nie uda. Kto wie, może dokona tego w przyszłości. - Szczerze mówiąc, jestem po prostu szczęśliwy, że dziś wygraliśmy. To jest najważniejsza rzecz. Jako koszykarz, zawsze staram się patrzeć w przyszłość. Może na koniec sezonu będę mógł poruszyć ten temat, ale w tej chwili moim zadaniem jest zrobić następny krok i być gotowym na mecz przeciwko Portland - przyznał Westbrook, który 13 ze swoich 37 punktów zdobył w czwartej kwarcie. Miał też 12 zbiórek oraz sześć asyst. Cenne 16 oczek dorzucił również Steven Adams. Thunder legitymują się bilansem 15-9.

Golden State Warriors najwidoczniej oszczędzali siły, bo przed rozpoczęciem czwartej kwarty, tracili do Minnesoty Timberwolves 10 punktów. Gdy rozpoczęła się decydująca odsłona, zaczęli robić dosłownie wszystko, co im się podoba. Seria 23-4 najlepiej obrazuje przebieg wydarzeń. Podopieczni Steve'a Kerra od stanu 83:90, doprowadzili do wyniku 106:94.

Przebudził się słabo dysponowany dotychczas w tym spotkaniu Kevin Durant (22 punkty, 6/21 z gry), a Klay Thompson (30 punktów) i Stephen Curry (22 punkty) dopełnili dzieła. Liderzy całej NBA, pokonując Leśne Wilki 116:108, odbili sobie porażkę w ostatnim meczu w Memphis. Co ciekawe, Warriors popełnili tylko osiem strat. Curry (1686 celnych rzutów zza łuku) awansował na 17. lokatę na liście wszech czasów, wyprzedzając Steve'a Nasha (1685).

Wyniki:

Detroit Pistons - Philadelphia 76ers 79:97 (12:32, 23:26, 29:22, 15:17)
(Morris 28, Drummond 14, Jackson 10 - Covington 16, Ilyasova 15, Okafor 14)

Oklahoma City Thunder - Boston Celtics 99:96 (21:24, 18:19, 28:28, 32:25)
(Westbrook 37, Adams 16, Kanter 14 - Horford 19, Bradley 18, Crowder 18, Smart 11, Brown 10)

Minnesota Timberwolves - Golden State Warriors 108:116 (27:30, 31:30, 30:18, 20:38)
(LaVine 25, Towns 25, Wiggins 25, Dieng 11 - Thompson 30, Durant 22, Curry 22, Green 18)

Phoenix Suns - New Orleans Pelicans 119:120 po dogrywce (31:25, 27:26, 24:25, 28:34, d. 9:10)
(Bledsoe 32, Barbosa 18, Booker 16 - Holiday 23, Williams 17, Davis 14, Frazier 14)

Los Angeles Lakers - New York Knicks 112:118 (30:32, 26:25, 19:27, 37:34)
(Williams 24, Deng 22, Randle 17 - Porzingis 26, Rose 25, Jennings 19)

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców

Źródło artykułu: