Rosa przegrała w Dąbrowie Górniczej z MKS-em 67:71. Co zadecydowało o takim, a nie innym obrocie spraw?
- To było spotkanie dwóch zespołów, które bardzo chciały wygrać. Spudłowaliśmy bardzo dużo rzutów wolnych i myślę, że to nie pozostaje bez znaczenia dla końcowego wyniku. Sami siebie tymi pudłami krzywdziliśmy - mówi Tyrone Brazelton.
Patrząc na rzuty wolne, to ten najważniejszy spudłował najskuteczniejszy w meczu Jarosław Zyskowski, który na 15 sekund przed końcem meczu był faulowany przy próbie rzutu zza łuku. Skrzydłowy Rosy mógł doprowadzić do remisu, jednak wykorzystał tylko dwa z trzech rzutów.
Na jeszcze inny aspekt uwagę zwrócił inny z amerykańskich obwodowych z Radomia Gary Bell. - Większość zespołów ma o tyle łatwiej, że gra jeden mecz w tygodniu. My gramy co trzy dni, do tego dochodzą dalekie podróże. Dlatego oni mają większą świeżość - komentuje.
Patrząc na Bella tutaj ewidentnie zawiodła "ręka". Amerykański snajper trafił zaledwie 2 z 9 oddanych rzutów z gry. Jeszcze gorszy występ zaliczył Michał Sokołowski, który z gry miał 0/7.
Brazelton pojedynek zakończył natomiast z dorobkiem 12 punktów, 7 asyst oraz czterech zbiórek i nie szuka wymówek. - MKS był po prostu lepszym zespołem dlatego wygrał. Ich rozgrywający grali bardzo dobrze, zrobili bardzo dużo dobrego dla zespołu i tyle - dodał.
Bell natomiast powołując się na grę w Basketball Champions League powołał się na jeszcze jedną rzecz. - Musimy się przestawiać z grą. Inaczej gra się w lidze polskiej, a inaczej w BCL. Sędziowanie w obu tych rozgrywkach jest odmienne - dodał.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa