WP SportoweFakty: Mocno postawiliście się liderowi I ligi (70:79). Niedosyt to dobre słowo, które opisze ten mecz?
Nikodem Sirijatowicz: Jechaliśmy do Spójni wiedząc, że na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Chcieliśmy wyjść w Stargardzie na parkiet z myślą bicia się o każdą piłkę i grania twardo w obronie. Po prostu zagrać dobre zawody i zrobiliśmy to przez 35 minut. Niestety zawiodła końcówka spotkania, zresztą po raz kolejny.
[b]
Czego tym razem zabrakło, aby postawić przysłowiową kropkę nad i?[/b]
- Musimy jeszcze nauczyć się wytrzymywania presji ciężkich spotkań do samego końca i zacząć grać mądrze ostatnie kwarty. Liga jest bardzo wyrównana i sporo spotkań ma właśnie taki przebieg. Mecz rozstrzyga się w ostatnich minutach. Mamy spory niedosyt, bo mogliśmy wygrać na bardzo trudnym terenie, co na pewno dałoby nam przysłowiowy "wiatr w żagle". Niestety stało się inaczej i teraz pora skupić się na kolejnym spotkaniu.
ZOBACZ WIDEO LeBron James przeszedł do historii (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
W ostatnich kolejkach maszyna z Leszna trochę wyhamowała. Jest to jakiś powód do niepokoju?
- Jesteśmy beniaminkiem, więc cała otoczka pierwszej ligi jest dla nas nowością. Mamy młody zespół, dla większości z nas to pierwszy kontakt z tym poziomem rozgrywek. Jak do tej pory śmiało mogę powiedzieć, że zrobiliśmy naprawdę spory krok do przodu. Z każdym meczem wyglądamy coraz lepiej. Większość drużyn na początku nie wiedziało czego spodziewać się po takim zespole z Leszna. Dzisiaj każdy już wie, że musi obawiać się spotkań z nami. Mamy charakter, wielkie chęci, gramy twardo i zawsze walczymy o każdy centymetr boiska. Czasami brakuje tylko "kropki nad i" w postaci zwycięstwa w spotkaniu.
Po roku przerwy wrócił pan na zaplecze PLK. Dużo się zmieniło?
- Czas, który do tej spory spędziłem w Lesznie jest w stu procentach pozytywnie przepracowany. Jestem jeszcze młodym graczem, który potrzebuje jak największej ilości minut i możliwości ciężkiej pracy. W Lesznie mam ku temu świetne warunki. Klub, sztab trenerski, prezes klubu, wszystko to jest na najwyższym poziomie. Panuje zdrowe i profesjonalne podejście. Mam pełne zaufanie u trenera i chłopaków z drużyny. Świetnie czuję się w zespole, więc czego więcej chcieć, tylko i wyłącznie dalszego rozwoju w takich warunkach.
W BM Slam Stali nie mógł pan liczyć na dużo minut na parkiecie. Z perspektywy czasu decyzja, aby przenieść się do drugiej ligi i odbudować swoją formę była dobrym ruchem?
- W Ostrowie wyglądało to zupełnie inaczej. Przychodząc tam wiedziałem, że jest jasno określony cel awansu do ekstraklasy. Inny system szkoleniowy, inni zawodnicy. W Ostrowie nauczyłem się, że na wszystko trzeba sobie zapracować i warto uczyć się od lepszych i bardziej doświadczonych zawodników od siebie. Mogłem szkolić się np. z Tomkiem Ochońką i innymi zawodnikami, od których mogłem się wiele nauczyć. Teraz w Lesznie jest czas realizacji.
[b]
W Lesznie jest pan jednym z liderów drużyny. Czego oczekuje pan od tego sezonu?[/b]
- Ciężko mówić tutaj o jakichkolwiek celach na ten sezon. Po prostu chcę stawać się coraz bardziej dojrzałym i wartościowym człowiekiem i koszykarzem. Walczyć o swoje i cieszyć się koszykówką.
Zapytałem o cele indywidualne, teraz czas na drużynowe. Macie postawiony przez zarząd konkretny cel do realizowania?
- Celem naszej drużyny jest spokojne utrzymanie w lidze i przygotowywanie się sumiennie do każdego kolejnego spotkania.
I liga mocno przyśpiesza. W następnej kolejce zagracie z ostatnią w tabeli Nysą Kłodzko. Jest to chyba idealny rywal, aby ponownie zacząć wygrywać?
- Chcemy jak najszybciej wrócić na dobre tory i zacząć wygrywać jak na początku sezonu. Gramy z drużyną z Kłodzka, która tez przechodzi ciężkie chwile i złą passę. Miejsce w tabeli wcale nie oddaje tego jak prezentuje się ta drużyna. Wiemy, że będzie to ciężkie spotkanie, ale chcemy powalczyć i dać sobie i naszym kibicom kolejne zwycięstwo.
Rozmawiał Jakub Artych