W sobotnim meczu czwartej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki Siarka była blisko sprawienia sensacji, ale ostatecznie przegrała z Rosą 64:68. Przyjezdnym nie pomogła dobra postawa najlepszego strzelca, Brandona Browna.
- Wiedzieliśmy, że Rosa jest bardzo dobrą drużyną. Przyjechaliśmy tutaj z myślą, żeby zagrać dobry mecz. Wyszliśmy na parkiet z dużą energią. Pierwsza połowa była bardzo udana w naszym wykonaniu - przyznał po ostatniej syrenie Amerykanin.
Wicemistrzowie Polski zapewnili sobie wygraną w drugiej połowie. - Trzecią kwartę rozpoczęliśmy z mniejszym skupieniem. Byliśmy słabsi na atakowanej desce, zawiodły nas zbiórki - podkreślił 27-latek. Zawodnicy zespołu z Tarnobrzega zgarnęli zaledwie pięć piłek w ofensywie. Rywale w tym elemencie nie byli o wiele lepsi, bo zapisali na swoim koncie osiem takich zagrań.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy pojedynku w hali MOSiR, gdyby Brown mógł spędzić więcej czasu na parkiecie. Przebywał na nim 28 minut. Zdobył 17 punktów, miał siedem asyst i trzy zbiórki. - Miałem problem z faulami, szybko popełniłem kilka przewinień, więc później nie mogłem grać już tak agresywnie w obronie - zaznaczył zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Asysta Karola Linetty'ego i wygrana Sampdorii nad Interem. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Koszykarze Siarki opuścili Radom z podniesionymi głowami. - Dla nas to spotkanie było budujące i na jego podstawie możemy patrzeć z optymizmem w przyszłość. Jeżeli będziemy tak dobrze spisywać się w kolejnych meczach i wyciągniemy wnioski z popełnionych błędów, będzie coraz lepiej i zaczniemy odnosić zwycięstwa - powiedział Brown. Póki co jego drużyna zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z bilansem 0-4.
Rzucający dobrze czuje się w Tarnobrzegu. Poprzedni sezon spędził w King Szczecin. - Siarka jest innym klubem niż ten, w którym występowałem wcześniej. W Tarnobrzegu przyjęto mnie z otwartymi ramionami i dano mi szansę. Chcę się ze wszystkich sił za to odwdzięczyć - zakończył.