- Nie był to łatwy mecz. Zdaję sobie sprawę, że trener Kotwicy też nie miał lekko. Bo nie dość, że ma braki kadrowe, to jeszcze doszła do tego kontuzja Łukasza Bodycha - powiedział po meczu trener Astorii, Konrad Kaźmierczyk. - To jednocześnie nam nieco utrudniło poczynania, bo musieliśmy się przestawić na granie przeciwko obronie strefowej gości, jak i sami radzić sobie z ich grą small-ballem - dodał.
- Mnie jednak - paradoksalnie - cieszy takie zwycięstwo, po emocjach, niż gdybyśmy wygrali różnicą kilkunastu punktów, bo takiego meczu bardzo potrzebowaliśmy. I w końcu nadeszła taka wygrana, gdzie znów przez większość meczu dominujemy, gdzie rywal nas dochodzi, ale w końcu to my wychodzimy zwycięsko, dogrywając charakterem do końca.
Astoria po raz kolejny doprowadziła jednak do nerwowej końcówki. Po pierwszej połowie, którą bydgoszczanie wygrali różnicą 17 "oczek", aż prosiło się o lekką i przyjemną wygraną, ale nic takiego nie miało miejsca. Kotwica dzielnie walczyła do końca, lecz gracze Konrada Kaźmierczyka zdołali wyjść cało z opresji.
- Takie wyniki mogły też być w kilku naszych wcześniejszych meczach, jednak nie potrafiliśmy przewagi utrzymywać. Na szczęście tym razem, nauczeni doświadczeniami z poprzednich meczów, końcówkę rozegraliśmy poprawnie, grając dobrze na zbiórce i wykorzystując ważne rzuty osobiste - stwierdził 30-letni szkoleniowiec.
- Cieszy mnie też, że zmiennicy dużo dają. Nie wygląda to już tak, jak w poprzednim sezonie, kiedy gracze pierwszopiątkowi byli największą podporą drużyny. Teraz każdy zawodnik w danej sytuacji, w konkretnym meczu, może okazać się tą mocną stroną, co mnie bardzo cieszy, bo to pokazuje rozwój naszej ekipy. My potrzebujemy czasu, bo on działa na naszą korzyść - na korzyść osób, które pracują ciężko. I my to właśnie robimy - zakończył trener Astorii.
ZOBACZ WIDEO: Tego rekordu Polski nie pobito już od 36 lat. "Strasznie mnie to kręci"